niedziela, 24 czerwca 2012

Bez wstydu

Co jest cechą charakterystyczną wizyt w rozmaitych gabinetach lekarskich? Wg mnie- obnażanie.
Wizytując gabinety medycyny konwencjonalnej zazwyczaj obnażałam ciało. W gabinetach niekonwencjonalnych- ciało i duszę. Ostatnio eksperymentuję z medycyną chińską. Obnażanie weszło w inny wymiar :)

Wyobraźcie sobie pokój. Stoi w nim 5 łóżek, które oddzielone są od siebie cienkimi ściankami. Z takimi przepierzeniami często spotykam się w przymierzalniach marketowych. I dołem, i górą widać,  że zajęte. Zamiast drzwi pomieszczenia mają cienkie, bawełniane zasłonki. Ponieważ fizyczne obnażanie nie wchodzi w grę (doktor stawia diagnozę oglądając język, badając puls, patrząc w oczy)- takie rozwiązanie jest dobre. Prawie dobre. Bardzo dobre. Zależy.
Mianowicie doktor stawia pytania. Pacjenci, zwłaszcza początkujący, starają się odpowiadać szeptem.
Zaawansowani przeszli na drugą stronę wstydu i odpowiadają tak jak doktor pyta- głośno i wyraźnie :)
Leżymy sobie wygodnie i na zmianę opowiadamy o wypróżnieniach, o kolorach i zapachach rozmaitych wydzielin, o mocy strumienia moczu, o wiatrach, zgagach, koszmarach sennych, bólach, kłopotach z rodziną, kłótniach ze współmałżonkami, o stresie w pracy, o niemocy seksualnej, i innych tym podobnych. Czy naprawdę określenie "dane wrażliwe" powinno odnosić się do imienia i nazwiska?
Wczoraj doktor był bardzo zadowolony z pana zajmującego sąsiednie łóżko. Usłyszałam przepełnione radością :
- Ooooo, dziś pan będzie do wzięcia, nie ma co :) Świetnie. Nic się pan nie martw prostatą, damy sobie z nią radę. Ile pan masz lat? 50? Żona będzie miała jeszcze z pana pociechę przez długie lata.
Tylko wódki nie pij, tobie nie wolno. Dla ciebie tylko piwo.

Na kolejnym łóżku młody człowiek opowiada o swojej dziewczynie. Zachwyca się, co tu ukrywać. Słyszę:
- Masz jej zdjęcie? Pokaż.- tu dłuższa cisza- Ładna, bardzo ładna. Ale zostaw ty ją czym prędzej.
- Czemu?- zdumienie i skrajne zaniepokojenie w głosie chłopaka.
- Silny ma charakter. Albo zgodzisz się, żeby tobą rządziła, albo będziecie się ciągle kłócić. Ty spokojny człowiek jesteś, po co ci to?

Myślę sobie, że nigdy, przenigdy nie będę dość zdrowa, by zrezygnować z wizyt u doktora. 50 zł tygodniowo i parę krępujących pytań (i odpowiedzi) to niewielka cena za to, co dostaję w zamian:)

6 komentarzy:

  1. Dane wrażliwe? Jeżeli tak, to są to dane, które najchętniej i często ujawniamy bez pytania nie tylko lekarzom. Osobiście posiadam niemały zbiór tego typu informacji o bliźnich.
    Niektóre mnie dołują, inne budują.
    A na marginesie - posłuchałabyś tego doktora, gdyby na widok zdjęcia męża kazał Ci go porzucić, bo jest - dajmy na to - safandułą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie by powiedział nie na widok zdjęcia, tylko po kontakcie bezpośrednim- mąż leczy się u tego samego doktora. Byłby bardziej wiarygodny. Ale nie sądzę, żeby był w stanie powiedzieć coś, czego sama bym nie wiedziała. Nie po 20 latach małżeństwa.
      Co do samej rady- powinniśmy podejmować decyzje dysponując maksymalną ilością danych. Jeśli ktoś poinformowałby mnie przed ślubem, że mój przyszły mąż jest safandułą, to decydując się na wspólne życie liczyłabym się z tym, że wszystko będzie na mojej głowie. To istotna informacja, bo co, jeśli i ja jestem safandułą?

      Jeśli wspomniany chłopak jest papuciem- będą tworzyli zgodne stadło. A co będzie, jeśli jest macho? Kłótnie i bijatyki? W pary trzeba się łączyć mądrze, pierwsze zauroczenie mija zbyt szybko. Doktor musiał dostrzec coś, co wydało mu się istotne.
      Inna sprawa, że jeśli gdzieś, w głębi duszy, ktoś stara się ukryć o sobie, czy o bliskich jakąś przykrą prawdę, stara się nie dopuścić do głosu wątpliwości, a ktoś inny pokaże palcem, wygarnie te wątpliwości na światło dzienne, zmusi mózg do aktywności, gdy człowiek stara się pozostać biernym- wtedy kamyczek może wywołać lawinę. Czy to dobrze? Czy źle? Nie sposób ocenić.

      Usuń
  2. Pytania pytaniami. Mogę odpowiadać na najdziwniejsze pytania, pod warunkiem, że w efekcie dostanę rzeczywiste wyleczenie dolegliwości :-) Więc jak z tym wyleczeniem - działa ta chińska magia..?
    A z innej beczki - też się zastanawiam nad zmianą adresu bloga - zwariować można z tym Onetem ostatnio, zupełnie nie rozumiem, co im się porobiło... Sabotaż jakiś..? Bo to rzeczywiście wygląda tak, jakby ktoś chciał użytkowników blogów wygonić gdziekolwiek, byle tylko dalej od Onetu !
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działa, co nie ma działać. Tylko niekoniecznie tak, jakby sobie to człowiek wyobrażał. Przyszłam z bólem głowy- wyszłam bez bólu. Ostre stany łatwo się leczy (to cytat rzecz jasna). Gorzej choroby przewlekłe. Męża nakłuwają półtora miesiąca 2x w tygodniu. Efekty są znakomite, lepsze niż półtora roku leczenia konwencjonalnego łamane przez niekonwencjonalne. Ale do ideału jeszcze brakuje. Acha, wypadnięte kręgi z początkami rwy załatwione dokładnie w tydzień. :)

      Po pierwszej wizycie natychmiast zmieniłam garderobę. Wszystkie dotychczasowe ciuchy były zbyt szare, bure, bezbarwne i do dupy. Teraz chadzam ubrana jak papuga. Zabieram się za remont mieszkania, przemaluję na ostre, meksykańskie kolory.
      Po drugiej - nauczyłam się odmawiać.
      Mam wrażenie, że doktor cierpliwie składa człowieka, jak z puzli. Używa przy tym obco brzmiących nazw, jak gorąca watroba, zimny żołądek, nerki z nadmiarem jin, gorąca wilgoć. Idziesz z konwencjonalnym rozpoznaniem, dostajesz chińską odpowiedź :)
      Co do dolegliwości z którymi się zgłosiłam- dziś, po piątej wizycie wiem, że są mało ważne :)ale doktor twierdzi, że damy radę, wierzę mu, bo komuś uwierzyć trzeba.
      I jeszcze jedno, tu nie ma tak, że lekarz, recepta, piguła, koniec. Zmieniasz dietę, zmieniasz sposób bycia, sposób myślenia. Lekarz daje wskazówki, leczy się pacjent. Igły tylko pomagają. Jak widać jestem przepełniona tematem :)

      Też mam wrażenie, że onet goni blogerów. A jak gonią, to uciekam. Tu nie jest źle. Może nawet nieźle.

      Usuń
  3. hi,hi...ja mam juz odruch pawłowa - wchodzę do gabinetu lek. i rozbieram sie do połowy.... aaa...zrobiłam sobie miodek pokrzywowy...pychotka... w kwestii duchowej to szef buddysta kreci za mnie młynki) buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miodek pokrzywowy? Miodek zaprawiony pokrzywą, czy utoczony z pokrzywy? Słyszałam o miodku z mleczy, więc może z pokrzywy też się da? Jakiś przepis? Co? Proszę, proszę, proszę...
      Odruch Pawłowa, mam nadzieję, minie razem z chorobą. Młynków nie mam, za to mogę wysyłać pozytywne myśli. Co czynię z zapałem.

      Usuń