wtorek, 21 stycznia 2014

Witaj, nowe życie

Zostałam przed chwilą zawezwana przed oblicze Prezesa.
Od 1.05.2014 r. jestem bezrobotna!
Kolana mi się jeszcze trzęsą, bo jednak, mimo wszystko, rozmowa o wypowiedzeniu wprawiła mnie w dygotkę. Absurdalnie, bo ani nie jestem zaskoczona, ani nieszczęśliwa. Wypowiedziano mi z klasą, patrząc prosto w oczy, usłyszałam kilka komplementów (zasłużonych, choć nie jestem pewna, czy Prezes był tego świadom, czy tylko chciał jakoś złagodzić gorzką pigułę).
Z jednej strony czeka mnie dużo pracy. Z drugiej- mam wrażenie, że wyszłam na wolność po latach pierdla. Nie jestem pewna, czy powinnam zmienić tylko pracę, czy też, może, zawód?

Na razie gratulujcie:)
Martwić się zacznę gdzieś koło września...



piątek, 10 stycznia 2014

Pobudzenie

odporności :)

Z cyklu: kącik rozemocjonowanego ogrodnika.

Jeżówka (echinacea)
 http://static.panoramio.com/photos/large/24597589.jpg
Rośliny do mojego małego ogródka wybieram nadzwyczaj starannie. Muszą się wkomponować w ogród angielski. Tzn muszą pasować na starannie zaplanowaną zaniedbaną grządkę. Jeżówka pod tym względem jest ideałem. Tak twierdzą fachowcy, we wszystkich poradnikach ogrodniczych.
Pierwszą jeżówkę posiałam do doniczki na parapecie. Pchała mnie niecierpliwość i wyobraźnia. I takie zdjęcia, jak to powyższe. Jeżówka owszem, spisała się. Wykiełkowała, pozwoliła się przepikować, wypuściła cztery śliczne listki. W międzyczasie nadeszła wiosna, zdążyłam zaplanować i skopać miejsce na grządki, posiałam masę nasionek bezpośrednio do ziemi. Tak, tak, były to nasiona tej samej jeżówki, która stała już na parapecie. Fachowcy albowiem twierdzą, że najlepiej rośnie, gdy się ją sieje bezpośrednio do ziemi. U mnie nie urosła. Albo może i urosła, ale jak toto odróżnić od chwastów, które postanowiły pokazać, co znaczy zaniedbana łąka? Wetknęłam w ziemię sadzonki. Gdy porównuję zdjęcia z późnej wiosny i jesieni, widzę, że sadzonki urosły. Dalej są cztery listki, tyle, że teraz nieco większe. Czy muszę mówić, jak bardzo irytowały mnie cztery nędzne liście zamiast łanu kwiatów? W końcu przeczytałam uważnie informacje o roślinie. "Kwitnie zazwyczaj w drugim lub trzecim roku od posadzenia..."
Niecierpliwość i ogród.
Na jesieni kupiłam dwadzieścia doniczek z jeżówkami odmianowymi. Na dzień dzisiejszy wyobraźnia (i forum ogrodnicze) podsuwa mi takie obrazki:DSC_1283.JPG


DSC_1195_2013-09-23.JPG


CHCĘ. Muszę! Pragnę!! Pożądam!!!
Podobno mają zakwitnąć w tym roku. Lepiej, żeby tak było, ponieważ miejsca w ogródku zostało mi bardzo niewiele. Miejsca na dalsze eksperymenty, oczywiście.

Wg Dr. Różańskiego:

Preparaty z jeżówki są stosowane w leczeniu chorób wirusowych (np. grypa, przeziębienie, opryszczka, odra, ospa, półpasiec, różyczka), chorób bakteryjnych (np. angina, płonica, błonica, róża, zakażenia mieszane układu oddechowego, zatok obocznych nosa
i układu pokarmowego, trądzik, czyraczność, choroby weneryczne) i chorób grzybiczych (np. kandydozy, kryptokokozy skórne i układowe). Jeżówka zalecana jest w terapii uzupełniającej chorób pasożytniczych. Ponadto jako środek wzmagający odporność organizmu na choroby
i do leczenia trudno gojących się ran, oparzeń, odmrożeń, odleżyn i owrzodzeń. Preparaty galenowe z jeżówki są skuteczne w leczeniu i w profilaktyce dyskinez dróg żółciowych, zaburzeń trawiennych, niektórych alergii, zapalenia dziąseł, przewlekłych stanów zapalnych układu rozrodczego i moczowego. 


Był kiedyś plan, żeby roślinki wykorzystać do leczenia. Ale już mam pewne doświadczenie ogródkowe. Mianowicie wiem, że najpiękniejszą rośliną  zeszłego sezonu ogrodowego była czerwona bazylia. Pięknie kwitnie, ma długachne, fioletowe kłosy, nader chętnie odwiedzane przez pszczoły i trzmiele. A wiem o tym stąd, że nie pozwoliłam nikomu tknąć ani listeczka tej, skądinąd, pospolitej kuchennej przyprawy. 
Niby jeżówki pozwolę ruszyć? Po dwóch/trzech latach chuchania i dmuchania? 

Gdyby ktoś chciał, a nie miał oporów, to w/w Dr Różański zaleca, co następuje:

Preparaty i stosowanie

W ziołolecznictwie ludowym wykorzystuje się nalewkę, macerat, sok, maść, napar z ziela lub korzenia jeżówki. Spośród wymienionych gatunków, najmniejszą aktywność wykazuje jeżówka blada. Nalewkę z jeżówki Tinctura Echinaceae można sporządzić zalewając rozdrobniony suchy korzeń lub ziele alkoholem 40-50% w proporcji 100 g masy roślinnej na 500 ml rozpuszczalnika. Bardziej stężony alkohol niszczy wiele czynnych składników jeżówki. Surowiec należy wytrawiać 7 dni, po czym przefiltrować i przechowywać w ciemnym chłodnym miejscu. Tak sporządzoną nalewkę należy zażywać 2-3 razy dz. po 5 ml. Profilaktycznie nalewkę przyjmuje się 3 razy w tygodniu po 5 ml. Macerat Maceratio Echinaceae z jeżówki sporządza się zalewając 1 cz. zmielonych świeżych korzeni lub ziela jeżówki 3 cz. przegotowanej wody. Wytrawianie wodą powinno trwać około 6 godzin, po czym wyciąg poddaje się filtrowaniu. Macerat jest preparatem nietrwałym, który trzeba przechowywać w lodówce, maksymalnie przez 3 dni. Macerat dawkuje się 3 razy dz. po 100 ml; warto go osłodzić miodem tuż przed zażyciem. Zalecany jest w chorobach przeziębieniowych i skórnych. Napar Infusum Echinaceae przygotowuje się z suchego rozdrobnionego ziela lub korzenia: 1 łyżkę suszu zalać 200 ml wrzącej wody; odstawić na 20 minut; przecedzić. Zażywać 2-3 razy dz. po 100-200 ml. Napar warto osłodzić miodem. Odwar z jeżówki nie jest polecany z powodu dużej wrażliwości składników czynnych na dłuższe podgrzewanie. Maści z jeżówki Unguentum Echinaceae zawierają ekstrakt (1 cz. surowca roślinnego na 1 cz. rozpuszczalnika), sok lub starannie utarte świeże ziele (albo korzeń) jeżówki w podłożu tłuszczowym (tłuszcz zwierzęcy). Zawartość jeżówki w maści tradycyjnej wynosi 15-20%.
Przemysł farmaceutyczny dostarczył nowoczesne i wygodne w użyciu preparaty z jeżówki: tabletki, kapsułki, krople, syropy, maści, żele na skórę i błony śluzowe.
Niektóre preparaty płynne z jeżówki oparte na są wyciągu glicerynowo- etanolowym z surowca lub są roztworem zagęszczonego, albo suchego ekstraktu w tej mieszance rozpuszczalników. Kapsułki i tabletki zawierają suchy ekstrakt, sproszkowane ziele lub korzeń jeżówki. Dawki sproszkowanej rośliny (proszek w kapsułkach lub tabletkowany) wynosi 500-2000 mg 2-3 razy dz. Dawki ekstraktu suchego z jeżówki wynoszą 200 mg 3 razy dz. Zawartość ekstraktu z jeżówki w maściach i kremach fabrycznych wynosi 5-10%.
Przemysł kosmetyczny dostarcza kremy, toniki, mleczka i serum zawierające ekstrakty z jeżówki.
Preparaty z jeżówki trzeba stosować regularnie i przez dłuższy czas. Efekty lecznicze są widoczne po około 3-4 tygodniach. Po miesięcznej kuracji polecane jest zrobienie 14 dniowej przerwy w przyjmowaniu jeżówki.

czwartek, 9 stycznia 2014

Dziś piosenka. Nie wiem jeszcze, czy to przyjemność, czy raczej refleksja.

Piotr Machalica
Piosenka pieska pokojowego 

Jestem małym pieseczkiem
 Mam własną poduszeczkę
Zawsze pełną miseczkę
I kaftanik na chłód
Mój pan mi wciąż dogadza
Na spacer wyprowadza
Czasami wręcz przesadza
Zadając sobie trud
Lecz rad jest chyba że mnie ma
O moje bezpieczeństwo dba
Dał piłkę i gumową kość
Bym miał co gryźć gdy czuję złość
I paru mnie nauczył sztuk
Bym się popisać czasem mógł
Zresztą co gadać każdy zna
Pokojowego żywot psa

Za to w dowód wdzięczności
Zabawiam jego gości
Dostarczam im radości
Każdy chwali mnie
Jaki to mądry piesek
Ma taki zimny nosek
A czy ten piesek gryzie
A jak on wabi się
Cieszą się krzyczą – piesku służ
I obskakują a ja cóż
Dla śmiechu tylko warczę i
W uśmiechu pokazuję kły
A potem muszę co za los
Jak na komendę dawać głos
Zresztą co gadać każdy zna
Pokojowego żywot psa

Jestem małym pieseczkiem
Mam własną poduszeczkę
Zawsze pełną miseczkę
I kaftanik na chłód
I szczęście jest tak blisko
Posłusznym być to wszystko
Bo jeśli nie to schronisko
Lub hycla mocny sznur
Niech inne psy się gryzą gdzieś
Niech wyją w noc i mokną w deszcz
Ja jestem lepszy sztuki znam
Podobam się swój rozum mam
I jestem rad że pan mnie ma
Bo mu wypada trzymać psa
A już najlepiej gdy to jest
Posłuszny pokojowy pies

środa, 8 stycznia 2014

Prywata

Dopóki umowa o pracę trwa, zobowiązana jestem do wykonywania pewnych zadań. W sytuacji, gdy człowiek nie ma już chęci na pobyt w tym miejscu, z tymi ludźmi, motywacja spada do zera.
Żeby nieco podnieść własne morale obiecałam sobie, że każdego dnia pracy wymyślę lub zrobię coś bardzo przyjemnego. Coś musi się dziać, żeby mi się chciało zwlekać rano z łóżka.

Dzisiejsza przyjemność: wysłuchanie rozmowy z Sebastianem Kawą w porannej trójce, plus nader szczegółowe obejrzenie fotorelacji z lotu nad Himalajami.
Co prawda na bieżąco śledziłam perypetie ekipy i brawurowe skoki przez urzędnicze biurka dzięki relacjom z Nepalu, ale co ogólnopolska audycja to ogólnopolska audycja:)

Dziękuję za inspirację.
Mantra na dziś: trudne, ale nie niemożliwe. 
Gdy powtórzę sobie to ze sto razy, może jakiś osad w mózgu zostanie.
https://www.facebook.com/HimalayaGlidingProject?fref=ts

Nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia, odwalając drobną prywatę w godzinach pracy. Na dobrą sprawę działam wybitnie w interesie pracodawcy, ponieważ pracownik zmotywowany, to pracownik wydajny. No, niech będzie. Nieco wydajniejszy. Ponadto- w ogóle pracownik.

środa, 1 stycznia 2014

Sushi

Tegoroczna firmowa Wigilia  dała mi do myślenia. Niestety.
Jako tradycyjne danie , zaraz po opłatku, wjechało sushi. Prezes sprawnie przeliczył:
- Po trzy na głowę wypada, hehe.
Kierowniki, pracowniki budowlane i wierny personel biurowy, wszyscy, jak jeden mąż, poskrobali się po mniej lub bardziej zarośniętych czaszkach.
- Pałeczkami to ja chyba nie dam rady- wyznał z lekkim wstydem Kierownik.
- Mooożna palcaaami- och, łaskawco!- JA jadłem pałeczkami w Indonezji, nauczyłem się. W końcu Szef musi umieć coś więcej, niż pracownicy, hehe.

Mnie wystarczyłoby, doprawdy, gdyby szef lepiej ode mnie robił tłuste interesy. Wtedy- jasne. + 10 do szeroko rozumianego poważania. Nadymanie się pod tytułem: byłem, widziałem, więc jestem lepszy i mądrzejszy jest, delikatnie mówiąc, żałosne. Skąd, do cholery, pomysł, że jedzenie czegokolwiek czymkolwiek gdziekolwiek wzbudzi podziw? Albo szacunek? W dzisiejszym, niewielkim i łatwo dostępnym świecie, nie budzi to nawet lekkiego zdziwienia. Idea z wigilijnym sushi miała potencjał, można było się pośmiać i nieźle bawić, w końcu danie nieoczekiwane, postne i  rzadko goszczące na tradycyjnym stole. Jedno jedyne głupie zdanie, zdradzające stosunek szefa do współpracowników, było nie było współtwórców sukcesu/porażki firmy, definitywnie zepsuło mi humor. Wyobraźnia pracuje, od razu oczyma duszy ujrzałam jaśnie pana ogryzającego nogę z indyka, rzucającego chrząstki psom, warującym pod stołem. Pasował i ton, i nastrój. Jestem przewrażliwiona? Może i tak. Trzeba było tam być, żeby zrozumieć, w czym rzecz. Trzeba było widzieć zażenowanie i lekki niesmak na twarzach ludzi, którzy owszem, w jakimś stopniu są zależni od Bwana Kubwa, zwłaszcza kredytowcy. Trzeba było widzieć oblicze Bwana Kubwa, ustawione na "łaska pańska należy się we Wigilię nawet bydełku". No i ta wieloletnia niemoc, dotycząca złożenia życzeń Pani Sprzątającej...
Już nie lubię pracować w tej firmie. Precyzyjnie i ślicznie wykonane danie było kroplą przepełniającą czarę. Niech mnie zwolnią. Sama zwolnię się niechętnie, ponieważ albowiem w tej sytuacji nie przysługiwałby mi zasiłek dla bezrobotnych. A ja chętnie pobyłabym chwilowo na bezrobociu.

Ot, takie postanowienie noworoczne. 
nigiri