wtorek, 23 grudnia 2008

Święta, święta

- Firmowej wigilii dziś nie będzie.

-Nie????? To po co ja się myłam?

*******

Wesołych Świąt  

prezentprezentprezentprezentprezentprezent

czwartek, 18 grudnia 2008

Ćwiczenia językowe.

- Synu, powiedz s k s y p c z e.

- Skrzypce.

- Nie, SKSYPCZE.

- Skrzy pcze.

- S K S Y P C Z E.

- Szkszypcze. Sksypce. Skrzypce. Eeee, głupie!

- Dobra, teraz łatwiejsze. Uważaj. Wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu, który oklaskiwał przeliteraturalizowane i przeintelektualizowane dzieło.

- Co????

Świnia jestem, wiem. Dobrze mi z tym:)

sobota, 13 grudnia 2008

5 rzeczy o mnie

Wiejska gospodyni doceniła mnie łańcuszkiem. Pomimo fatalnego stosunku do łańcuszków poczułam się zaszczycona i doceniona, ponieważ to pierwszy w moim blogowym życiu przypadek, że wywołano mnie do odpowiedzi. Miałam już przyjemność oglądać kilka zabaw tego typu i wydały mi się nad wyraz proste, jakieś imię i nazwisko, jakieś banalne "czego się najbardziej w życiu wstydzisz", takie tam.

Tu jednak jest prawdziwe wyzwanie:

- podać 5 informacji o sobie, 5 fajnych rzeczy, o których nikt nie wie, a nawet nie podejrzewa.

Jest zgryz. Bo jeśli nikt nie wie, to raczej o mało fajnych rzeczach, albo o zupełnie nieistotnych (czytaj- śmiertelnie nudnych). 

Do rzeczy:

1. Umiem i lubię robić krajki. Najprawdziwsze, wełniane, na tabliczkach (w odróżnieniu od krajek tkanych na bardku). Jest to umiejetność pozostała po okresie fascynacji starszego dziecka średniowieczem- szyłam ręcznie koszule i ozdabiałam własnoręcznie wykonanymi krajkami. Tak, jestem z tego dumna, nikomu się nie przyznałam, bo synek miał robić sam.

  

2. Zdarza mi sie jeździć na czerwonym. Dotyczy to wszystkich dziedzin życia, bez wyjątku. Fajne dlatego, że narażam wyłącznie siebie.

3. Dbam o muskulaturę. A raczej chciałam zadbać, nabyłam w tym celu hiper duper wypaśne kulki gejszy. Nie "noszę", bo irytuje mnie klikanie w kroku. Nikt więc nie wie, bo skąd ma wiedzieć, jak nie klikam? Ale, ale, mam, w każdej chwili mogę skorzystać i to jest fajne. A jeszcze fajniejsze, że dwa ruchy- i już jestem pełna tajemnic:)

4. Nie lubię swojej pracy. Zważywszy jej charakter- to fajna cecha, a ukrywam jak mogę- bo wiadomo.

5. Marzenia- najbardziej podpadają pod pożądane kategorie. Rzucę na pożarcie dwa, oba realne, oba rozważane. Jedno z nich jest w fazie realizacji- pewnie nieco potrwa, zanim stanie się rzeczywistością, ale przykładam się, żeby się stało. Drugie- na razie odrzucone jako nierealne. Niech się marzy dalej. Oczywiście, nie powiem, które jest które, jestem przesądna, a chcę, żeby się spełniło. Motor i paralotnia. Motor dla starszych pań, żaden ścigacz nie wchodzi w grę. Taki z głośnym pyr pyr, chromem i skórą, srebrnymi czaszkami na skórzanym ubranku i ćwiekami. Mniej więcej taki:

  

 Paralotnia i paralotniarstwo rekreacyjne, do latania nisko i powoli.

Np. coś takiego:

  

Możecie sobie zgadywać, które jest bardziej, farby nie puszczę za nic, dopóki się nie urealni.

Teraz wy :)

Trompkaja

Drwalisty

Godles

Kurczak

Zabociek

Przyznam się jeszcze, że do niewinnej tej rozrywki podeszłam bardzo poważnie, cóż, dobrze jest czasem sobie uświadomić, że posiada sie różne cosie, o których nikt nie wie. Bo oczywiście odkryłam wiele innych fajności, które zostawiłam sobie...

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Choinka

Od tygodnia nie dopisywała pogoda. Słońce, ciepło, wiosennie- nie żebym narzekała, ale zdecydowanie nie była to pogoda sprzyjająca ubieraniu choinki. W sobotę wieczorem przyszła sąsiadka:

- Leniwa babo, choinki nie ubrałaś! To ja taka zmęczona, przyszłam choć oczy napaść, a tu tylko bałagan na stole! Gdzie choinka?

- W piwnicy. Będzie zima, to będzie i choinka, na razie możesz dostać kawy. Albo herbaty, bo spać nie będziesz mogła i będziesz mnie przeklinać pół nocy- za kawę (słusznie) i za choinkę (też słusznie).

Prawda, przeważnie przed Mikołajem choinka już była, żeby ulubiony święty miał dużo miejsca na duże prezenty. 

Niedziela ucieszyła mnie deszczową aurą.

- Zbierać się, rodzina, pogoda piękna, idziemy na Rynek!

- Piękna?!? Pogieło cię? Leje, siąpi, paskudnie, sama sobie idź!

- Piękna, raz spokojnie przejdę przez kramy, bo kto normalny łazi po deszczu? Pusto będzie, masz pojęcie?

Pusty parking, pusta Floriańska,

  

 pusty Rynek.

  

 Mokre gołębie smętnie wypatrywały dokarmiaczy, SIEDZĄC. Kolejki do grzańca nie było, między rynkowymi kramami pętały się nieliczne jednostki, umożliwiając zakupy. Było bosko.

Podejrzewa się, że w poprzednim wcieleniu byłam sroką.

  

  

Wracając do spraw kluczowych:

  

choinka już nie jest goła, przeciwnie, zachwyca jarmarczną urodą, kolorowymi światełkami, bombkami w każdym możliwym kolorze, za nic mając sobie słońce, które znów figlarnie zagląda przez okno :)

niedziela, 7 grudnia 2008

Mikołaj

Mikołaj była kobietą :)

wtorek, 25 listopada 2008

Moda męska studniówkowa

- Siostra? Cześć, muszę się wyżalić.

Słuchaj. Poszliśmy z Michałem ułowić garnitur na studniówkę. Wiadomo było, że łatwo nie będzie, znasz go przecież, ja zresztą też. Przygotowałam się nawet, kazałam sobie przysłać poglądowe zdjęcie, czego właściwie szukamy. Przyszło.

 

 

Hmmmm. Wilvorst. Moda ślubna. Dobre trzy półki za wysoko, jak na cienkie możliwości mojej kieszeni. Czym prędzej rozwiałam złudzenia, ustaliłam górną granicę, kazałam szukać dalej i informować się na bieżąco, jakby co.

Później przyjrzałam się zdjęciu. To ma być garnitur??? Na studniówkę, na maturę, na studia (jakby co), na pięć następnych lat od wielkiego dzwonu??? O gustach się nie dyskutuje, ale zaniepokoiłam się nieco. Przejrzałam strony internetowe, specjalnie po to, żeby przygotować się na najgorsze. Bardzo dbam ostatnio o utrzymanie poprawnych stosunków z synem, chciałam być...wyrozumiała, może tolerancyjna, a nawet (!) nowoczesna?

Gdy dostałam informację, że oto jest, świetny garnitur, pasujący wręcz idealnie, udałam się z dzieckiem do sklepu. Do Zary. Niepokój mój rozrósł się i zmężniał. Michał poprosił miłą panią o taki garnitur, który mierzył w innej Zarze, ale podobno to to samo. Nie to samo? Och szkoda, a co Pani mogłaby nam zaoferować? Z taliowanych tylko szary? Niedobrze.

Dobra, przymierz, synu, niech wiem, o czym rozmawiamy, bo domyślam się, że taliowany znaczy dopasowany w talii, ale nie ukrywam, że marzę, żeby cię w czymś takim oglądnąć.

Przeczekałam proces przeistaczania się poczwarki w pięknego motyla.

- EeeeeAaaaaaOj, chyba za mały rozmiar wziąłeś? Rozłazi się na tyłku, opina na klacie i...tego, jaja masz na wierzchu! No przecież ciasne!

Dowiedziałam się wtedy, że nic podobnego, spodnie, owszem, przyciasne, ale marynara OK. Przymierzył większe o rozmiar na moje wyraźne żądanie. Lepiej, ale dalej ciasne! Ależ, przecież za duże! Ależ za ciasne! Za wielkie, popatrz, tu mi wisi, tu odstaje- za duże! Dobra, idę po tą miłą panią z obsługi, niech ci wytłumaczy, że masz ciasne!

Pani oglądnęła, pomacała, pociągnęła i orzekła- za duże! Niech pani patrzy, tu odstaje, tu się robi fałda, tu wisi! Rozmiar mniejsze, co najmniej! Szlag. Tonący brzytwy się chwyta. Pojechaliśmy do tej innej Zary, obejrzeć idealny, czarny garniutr. Uznałam, że gorzej nie będzie, a jestem już odpowiednio nastawiona, przygotowana, pouczona, przeszkolona i fachowa.

Ideał był czarny, błyszczący, lekko bieżnikowany. Na wieszaku nie gorszy, niż poprzedni. Za to na Michale! Ludzie kochani! Wypisz, wymaluj, czarny lateks! Widziałam kiedyś takie fajne kostiumy na allegro, mężczyzna- kot na karnawał. Garnitur nie miał ogona, ani czapeczki z uszami, ale efekt- identyczny! Chłopię przeginało się we wdzięcznych pozach przed wszechobecnymi lustrami, a mnie pracował wyłącznie umysł. Organ mowy został sparaliżowany. Przez głowę przeleciało mi milion myśli :

- ale oblech!

- normalne spodnie od garnituru nie są obcisłe, nie opinają się na chudych piszczelach ani w kroku, to jakiś absurd! normalna marynara nie opina się na wspomnieniu/nadziei na biceps!

- powiem mu jak wygląda, przecież nie strzymam!

- nie powiem, jakież mam w końcu prawo decydować o tym, co się komu podoba!

- kurde, przecież ja płacę, mam prawo, nawet jak nie mam prawa!

- nieeee, nie kupię, mowy nie ma!

- przynajmniej taniej niż wilvorst.

- aaaaaa, nie kupię! Pół biedy na studniówce, tam będzie przynajmniej ciemno, ale matura? przecież nie pokaże się w czym takim, na litość!

- ciekawe, czy mu się naprawdę podoba, czy tylko mnie zmiękcza w kwestii ceny?

Odetkało mnie w końcu, niestety, powiedziałam co myślę, wiedząc, że niezdolność do ugryzienia się w język właściwie przypieczętowała i tak granitową decyzję o zakupie właśnie TEGO "garnituru".

Na razie odwlekłam sprawę. Namówiłam na sprawdzenie innych sklepów i innych możliwości. Czy dobrze zrobiłam? Smutne doświadczenie uczy, że zawsze może być gorzej, choć, jako żywo, nie umiem sobie tego wyobrazić .

- Moja droga, stanowczo przesadzasz. Każdy ma w swoim życiu taki ciuch, którego się potem wstydzi do końca życia. Daj dziecku swoją szansę.

****

PS.

 W nawiązaniu do sobotniej rozmowy dziś dostałam e-mail od siostry:

Zagladnij na strone z American Music Awards nagrody z 23 listopada.
Ogladalam wczoraj pod katem mody meskiej i faktycznie ..blyszczace,
kuse garniturki wieczorowe
Pa

****

A-cha. Standard. Chciałam dobrze, a wyszło- jak zwykle.

 

 

środa, 19 listopada 2008

Raz na ludowo, czyli o dupie Maryny

Najpierw próbowałam wysłać pieniądze przy pomocy banku DOMINET. Straciłam tylko czas, oczywiście, wszak sami się określają, jako bank do minet.

Później udałam się na biznesowy obiad. Biznes równa się interes? Niektórzy chyba poszli tym tropem, bo na obiad było to:

    

Taaak, doprawdy, jest to przykład potrawy, która staje w gardle.

A potem się okazało, że przy słuchaniu skaczą mi kangury.

Myślę teraz, co chciałabym dostać pod choinkę. Jakieś pomysły?

środa, 5 listopada 2008

Emerytura

Biegnę, gnam przed siebie, albo kręcę się w kółko za własnym ogonem, pędzę z rozwianym włosem, z trudem utrzymuję równowagę, brawurowo wchodząc w zakręty. Tak, tak, musimy się spotkać, może w sobotę, a może za miesiąc, wiesz, jak jest, ten brak czasu, ale koniecznie musimy...

Firmowe okno umożliwia mi obserwację garaży.

W garażach mieszkają samochody i ich właściciele, przeważnie emeryci. Do porannego rytuału należy wyciągniącie auta za hak holowniczy (nie odpala się auta- benzyna kosztuje, a emerytura niewielka), staranne umycie i wyglansowanie karoserii, wypucowanie sterylnego wnętrza. No, można auto wepchnąć z powrotem na stałe miejsce.

Czas na śniadanie i gazetę.

Potem rozmowy z sąsiadami:

- Znów nie wykupiłem wszystkich leków, panie, te emerytury to skandal, wykończyć nas...

- Ta Platforma, panie..

- Patrz pan, Obama wygrał...

- A nauczyciele, dlaczego mają tak krótko pracować, my musieli 40 lat, co oni, lepsi...

- Chodź pan, trza na obiad, bo stara będzie pyskować...

Starzy ludzie, udający, że żyją. 

Młodsi, jak komety, które spala własny pęd (co z tego, że ogon prześliczny).

Wyżej siebie nie podskoczysz, ale co szkodzi spróbować?

czwartek, 30 października 2008

Zmartwienie

Ustąpiono mi dziś miejsca w autobusie. Czyli:

- Jestem taka gruba, że wyglądam na babę w ciąży,

- Albo wyglądam na inwalidkę,

- Albo wiek podeszły się na mnie ujawnił,

- Albo wszystko na raz.

Żadna odpowiedź mnie nie zadawala.

Coś muszę.

Koniecznie.

Może zacznę jeździć samochodem?

niedziela, 26 października 2008

Idzie nowe

 Z nowego aparatu. Jakby lepiej, przyznaję ze wstrętem.

 

 

Piękną mamy wiosnę tej jesieni, nieprawdaż?

  

Czyżby jakieś matury poprawkowe?   

  

Ma swoje zalety, nie powiem.

Wygania mnie z domu i każe karmić łabędzie.

wtorek, 21 października 2008

*

Poranek na przystanku autobusowym jest jak spotkanie towarzyskie. Od lat te same osoby o tej samej porze udają się autobusem w sobie tylko wiadomym celu. Z góry wiadomo, kto i gdzie będzie wysiadał, kto będzie zaspany, jak codzień, a kto rześki niczym skowronek. Jeśli ktoś na pewno zauważy moja nową fryzurę, czy nowe buty- to będą to właśnie poranni współtowarzysze podróży.

Dziś rano dołączył pasażer niecodzienny w każdym tego słowa znaczeniu. Niecodzienny- ponieważ jeździ z nami tylko niekiedy, niecodzienny, ponieważ mało kto śpiewa podczas podróży komunikacją miejską autorską pieśń "już nie będziesz nigdy moja, o nieeee, moja nie będziesz juuuuuuż". Dziś śpiewu nie było, może żal z powodu niemojości tajemniczej onej nie był tak dojmujący, a może, na odmianę, dziś była jego, ponieważ chłopak wygenerował przedziwny pląs, wyraźnie pełen radości. Może to  złote, poranne, jesienne słońce przeświecające przez równie złote liście popchnęło go do natchnionego tańca?

Ludzie z wyraźnym zażenowaniem unikali kontaktu wzrokowego z chłopcem, który, zachęcony życzliwym spojrzeniem, rozpoczyna rozmowę- opowieść o sobie. Ludzie nie potrafią sobie radzić z niecodziennością. Ludzie czują się pewnie w swojej szarości, wszystko, co odbiega, powoduje irracjonaly niepokój.

Czy jestem normalna tylko dlatego, że nie mam dość odwagi, aby wytańczyć poranny taniec w oczekiwaniu na codzienność?

Wysiadaliśmy na tym samym przystanku, dwie osoby w drzwiach autobusu. I co powiecie? Chłopiec popatrzył na mnie, usmiechnął się i z ukłonem puścił mnie przodem. Zwyczajna rzecz w niezwyczajnych okolicznościach. A może odwrotnie?

  

 

 

sobota, 11 października 2008

Za oknem

Postanowiłam sprawdzić empirycznie, czy nawalam ja i moje oko, czy też aparat jest do dupy. Korzystając z przemiłego, pachnącego jesienią - dymem palonych liści- wieczoru, zrobiłam blisko 60 zdjeć zaoknia, korzystając z najróżniejszych ustawień. Ani jedno zdjęcie nie pokazało prawdy.

  

To tzw.małpa. Klimat jest, owszem, ale kolor? Parodia.

  

Tu półmałpa. Fabryczne ustawienia- zmierzch. Kolor nieba prawie się zgadza, ale reszta znikła w ciemnościach. Bueee.

  

Wariacje na temat ustawień. Dym. Tylko dym.

  

Tu jest całkiem udane drzewo. Za to wściekle różowa reszta dyskwalifikuje zdjęcie natychmiast.

No. Teraz już wiem, że aparat jest ZŁY. I co mi z tej wiedzy? Drugi jest dobry, ale ma 300 stron instrukcji, waży tonę i nie mieści się w torebce. Nawet mojej. Trudno, jak się nie ma co się lubi, to się ma, co się nie lubi.

Za to, pod pozorem testów, udało mi się spędzić przemiłe pół godziny wisząc w oknie i zaciągając się zapachem palonych liści. Wreszcie poczułam jesień.

Życie nie jest całkiem parszywe.

 

czwartek, 2 października 2008

Faktura

- Dzień dobry, czy trafiłem do firmy A.?

- Tak, słucham Pana?

- Bo ja przyniosłem fakturę, wysłałem pocztą, ale wróciła, nie wiem czemu.

- Prosz. Hmm, może fakt, że na kopercie brak znaczka, byłby tu jakąś wskazówką?

poniedziałek, 29 września 2008

Melamina w mleku

Pozwoliłam sobie skopiować fragment forum, poniżej komentarze do artykułu o melaminie w mleku. Jakże a propos :)
cukierki kawusie,lody bambino,lizaki koguciki... 29.09.2008 11:47
~filipek
Marmelada na kila z GSu 29.09.2008 11:59
~bidon48
Irysy w słupku,toffi i krówki! To było to!! :)) 29.09.2008 12:03
~Ania
ale to już było, i nie wróci nie więcej i choć tyle się ... 29.09.2008 12:21
... zdarzyło to do przodu wciąż wyrywa moje serce ~Maryla
Cukierki o smaku malinowym 29.09.2008 12:05
~Malinka
KOGEL-MOGEL 29.09.2008 12:07
~Baśka
O tak, dopóki ktoś nie zaczął antykogel-mogelowej ... 29.09.2008 12:15
... propagandy, że niby salmonella i surowe jajka... ogólnie be. ~Trak
Kamyczki 29.09.2008 12:08
~Miśka
Dropsy, pospolite landrynki sprzedawane w metalowych ... 29.09.2008 12:10
... puszkach, krówki i  tzw. mordoklejki tzn. słynne cukierki Irys. ~piinokio
Zdecydowanie wedlowskie PTASIE MLECZKO! Nikt nigdy i ... 29.09.2008 12:11
... nigdzie na świecie nie wyprodukował czegoś lepszego. Oczywiście WANILIOWE. Powstają oczywiście podróby i próby naśladownictwa (np. Alpejskie Mmleczko znanej firmy), ... ~mniam!
wafelek kukuruku, princessa w złotym niezgrzewanym ... 29.09.2008 12:14
... papierku, czekolada alpejska w bialym opakowaniu ze zdjęciem alp, oranżada w woreczku ~amona
Ryż dmuchany, wata cukrowa, chrupki kukurydziane w ... 29.09.2008 12:14
... kolorowej polewie, landrynki, galaretka w cukrze. Tylko nie powiem, że akurat to było dobre. ~Starawy
Raczki i grylażowe!!!! 29.09.2008 12:14
~zet
Wyroby czekoladopodobne 29.09.2008 12:19
~Zuza50
A jak się nazywały cukierki w pudełku z dziurką? 29.09.2008 12:21
~Pytajnik
Perełki ,i były czekoladowe(pychota) mi owocowe 29.09.2008 12:29
~mania
A ja to sama robiłam cukierki:cukier,śmietana i ... 29.09.2008 12:24
... kakao(gotowane w rondlu) ~Samosia
hmmm, rozmarzyłam się, to były słodycze!!! 29.09.2008 12:25
~rocznik 60ty
Chleb posypany cukrem i polany herbatą 29.09.2008 12:27
~Dziadek
Lizaki "Kojak" i guma balonowa w kwadratowym opakowaniu 29.09.2008 12:31
~qqqq
Posklejane landrynki sprzedawane na wagę 29.09.2008 12:39
~zorro49:)
Guma Donald i takie wawelki z naklejkami dinozaurów:-) 29.09.2008 12:40
~kasia_tomka
Długie lizaki zrywane z choinki w czasie świąt:) 29.09.2008 12:40
~Balbina
Landrynki w metalowym pudełku(pudełko mam do dziś) 29.09.2008 12:42
~Teresa
Kogiel-mogiel z kakao 29.09.2008 12:44
~Zenka57
Blok-chałwa 29.09.2008 12:46
~gwidon
były takie cukierki "ulubione" pychotka, kukułki i śliwki ... 29.09.2008 12:49
... w czekoladzie. ~to se ne wrati
dropsy... =D 29.09.2008 12:52
~jag
gumy balonowe Donald z tzw. historyjkami a przed stanem ... 29.09.2008 12:53
... wojennym jak "rzucili" do sklepów baryłki z likierem i orzechy laskowe w czekoladzie...mniam