Ostatnimi czasy maniacko przerabiam dynie.
Kupuję takiego pomarańczowego giganta, wydzieram ze środka pestki, kawałek zużywam (zazwyczaj do zupy). Niestety, zawsze zostaje nadmiar dyni, jakieś 3 kg dobra, które przetwarzam. A potem upycham w słoikach. Ponieważ dyń w tym roku nabyłam rekordowo dużo, zapasy słoików stopniały do zera. Wybrałam się więc do sklepu, gdzie słoików...nie znalazłam. Pytam panią przekładającą towar nieopodal półeczki, na której spodziewałam się znaleźć słoiki i czego się dowiaduję?
- Słoiki? Nie ma, sezon się skończył!
Sezon na słoika!
Słyszałam w warzywach sezonowych, sezonach filmowych, ale o sezonie na słoiki- nigdy.
Pani spojrzała na mnie dziwnie, gdy ryknęłam zdrowym śmiechem, rozbawiona do łez wizją słoików uprawianych w przydomowych ogródkach, tuż obok grządek z ogórkami i papryką.
Teraz jest sezon na znicze, też szklane, tylko wieczko słabo trzyma. Chyba zrobię w takim razie marynatę, bo marynata nie wymaga 100% szczelności.