czwartek, 30 października 2008

Zmartwienie

Ustąpiono mi dziś miejsca w autobusie. Czyli:

- Jestem taka gruba, że wyglądam na babę w ciąży,

- Albo wyglądam na inwalidkę,

- Albo wiek podeszły się na mnie ujawnił,

- Albo wszystko na raz.

Żadna odpowiedź mnie nie zadawala.

Coś muszę.

Koniecznie.

Może zacznę jeździć samochodem?

niedziela, 26 października 2008

Idzie nowe

 Z nowego aparatu. Jakby lepiej, przyznaję ze wstrętem.

 

 

Piękną mamy wiosnę tej jesieni, nieprawdaż?

  

Czyżby jakieś matury poprawkowe?   

  

Ma swoje zalety, nie powiem.

Wygania mnie z domu i każe karmić łabędzie.

wtorek, 21 października 2008

*

Poranek na przystanku autobusowym jest jak spotkanie towarzyskie. Od lat te same osoby o tej samej porze udają się autobusem w sobie tylko wiadomym celu. Z góry wiadomo, kto i gdzie będzie wysiadał, kto będzie zaspany, jak codzień, a kto rześki niczym skowronek. Jeśli ktoś na pewno zauważy moja nową fryzurę, czy nowe buty- to będą to właśnie poranni współtowarzysze podróży.

Dziś rano dołączył pasażer niecodzienny w każdym tego słowa znaczeniu. Niecodzienny- ponieważ jeździ z nami tylko niekiedy, niecodzienny, ponieważ mało kto śpiewa podczas podróży komunikacją miejską autorską pieśń "już nie będziesz nigdy moja, o nieeee, moja nie będziesz juuuuuuż". Dziś śpiewu nie było, może żal z powodu niemojości tajemniczej onej nie był tak dojmujący, a może, na odmianę, dziś była jego, ponieważ chłopak wygenerował przedziwny pląs, wyraźnie pełen radości. Może to  złote, poranne, jesienne słońce przeświecające przez równie złote liście popchnęło go do natchnionego tańca?

Ludzie z wyraźnym zażenowaniem unikali kontaktu wzrokowego z chłopcem, który, zachęcony życzliwym spojrzeniem, rozpoczyna rozmowę- opowieść o sobie. Ludzie nie potrafią sobie radzić z niecodziennością. Ludzie czują się pewnie w swojej szarości, wszystko, co odbiega, powoduje irracjonaly niepokój.

Czy jestem normalna tylko dlatego, że nie mam dość odwagi, aby wytańczyć poranny taniec w oczekiwaniu na codzienność?

Wysiadaliśmy na tym samym przystanku, dwie osoby w drzwiach autobusu. I co powiecie? Chłopiec popatrzył na mnie, usmiechnął się i z ukłonem puścił mnie przodem. Zwyczajna rzecz w niezwyczajnych okolicznościach. A może odwrotnie?

  

 

 

sobota, 11 października 2008

Za oknem

Postanowiłam sprawdzić empirycznie, czy nawalam ja i moje oko, czy też aparat jest do dupy. Korzystając z przemiłego, pachnącego jesienią - dymem palonych liści- wieczoru, zrobiłam blisko 60 zdjeć zaoknia, korzystając z najróżniejszych ustawień. Ani jedno zdjęcie nie pokazało prawdy.

  

To tzw.małpa. Klimat jest, owszem, ale kolor? Parodia.

  

Tu półmałpa. Fabryczne ustawienia- zmierzch. Kolor nieba prawie się zgadza, ale reszta znikła w ciemnościach. Bueee.

  

Wariacje na temat ustawień. Dym. Tylko dym.

  

Tu jest całkiem udane drzewo. Za to wściekle różowa reszta dyskwalifikuje zdjęcie natychmiast.

No. Teraz już wiem, że aparat jest ZŁY. I co mi z tej wiedzy? Drugi jest dobry, ale ma 300 stron instrukcji, waży tonę i nie mieści się w torebce. Nawet mojej. Trudno, jak się nie ma co się lubi, to się ma, co się nie lubi.

Za to, pod pozorem testów, udało mi się spędzić przemiłe pół godziny wisząc w oknie i zaciągając się zapachem palonych liści. Wreszcie poczułam jesień.

Życie nie jest całkiem parszywe.

 

czwartek, 2 października 2008

Faktura

- Dzień dobry, czy trafiłem do firmy A.?

- Tak, słucham Pana?

- Bo ja przyniosłem fakturę, wysłałem pocztą, ale wróciła, nie wiem czemu.

- Prosz. Hmm, może fakt, że na kopercie brak znaczka, byłby tu jakąś wskazówką?