czwartek, 26 listopada 2009

Bombki

  

Kupiłam właśnie, albowiem jestem wrażliwa na prawdziwe piękno :)

Nie powiem, humor mi się poprawił.

Prawdą jest, niestety, że punkt G znajduje się na końcu słowa "shopping".

sobota, 14 listopada 2009

Z poradnika Babci Jaśminkowej

Pół roku temu, nieco przed spodziewaną wielką imprezą rodzinną udałam się do Pana Doktora.
- Pomocy! Komunia za pasem, nadmiar prac w zasięgu wzroku, a ja niezdolnam! Nie mam siły, nie mam chęci, niczego nie mam!

Zasępił się dobry Doktor. Fakt, ciężko mnie leczyć. Lekarstwa mnie brzydzą, a zapału do przyjmowania koniecznych specyfików starcza mi zazwyczaj na trzy dni.
- Dam pani zioła.
Ach. Zioła. Już wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
Pan Doktor też wiedział.
- Proszę parzyć do trzech termosów, dla pani, dla syna, on ciągle ma jakiś problem z przewodem pokarmowym, oraz dla męża, na nerwy.

Proszę, jak ładnie rąbnął w moje, niech to szlag, poczucie obowiązku. Przyjaciel, psiakrew. Skubany, wiedział, że dla siebie nie będę parzyć, bo generalnie stan własnego zdrowia zwisa mi i powiewa (dopóki nic nie boli), ale dla dziecka z dziarskim hej ho pędem biorę się do najczarniejszych robót.
- Jak to? Taka mieszanka do wszystkiego, czyli do niczego?- to nieśmiała próba obrony.
- Spokojnie. Proszę potraktować mieszankę jak zwykłą herbatę. Chce się pić? Zioła. Zimno- zioła na rozgrzewkę. Nie muszą być mocne, byle jeden termos w ciągu dnia opróżnić. Po łyku, po pół szklanki, dacie radę.

Rzeczywiście, daliśmy radę. Po połowie roku mogę spokojnie napisać o widocznych efektach kuracji.


Zaczęłam świetnie sypiać. Od złożenia głowy na poduszce do dźwięku porannego budzika- sen. Nieprzerwany, spokojny, odprężający i ożywczy. Ten temat są w stanie zrozumieć wyłącznie ludzie, którzy jakieś problemy ze spaniem mają. Dziecko nocą wskakuje mi na głowę- spoko, ciągle śpię. Zresztą, dziecko na tych samych ziołach :) śpi przeważnie u siebie :) Telefon dzwoni- uchylam jedną powiekę, rzucam ciężkie słowo i odpływam. Wypiję zbyt późno kawę- luzik, usypiam w locie. Jednego trzeba bardzo pilnować, mianowicie przestrzegania właściwej ilości godzin snu, bo inaczej poranna pobudka stanowi mission impossible.

 Schudłam trzy kilo. Przy mojej Wadze- to niewiele. Ale gdy dodam, że  uparta niedoczynność tarczycy powodowała od lat ruch wskazówki wagi wyłącznie w górę- to te trzy kilogramy są naprawdę rewolucyjne.


Przestałam się niepotrzebnie napinać. Zadziałał prawdopodobnie uspokajający element. Ma wady i zalety, oczywiście. Tumiwisizm króluje :) 


Najważniejsza jednakowoż rzecz dała się zauważyć wczoraj wieczorem.
Zasiedliśmy do rozmów przy winie. Przy trzeciej butelce zaniepokoiłam się nieco. Substytut? Sok? Po wlaniu w siebie flaszki wina szumy w głowie ZAWSZE były. A tu nic. Spisek? Otóż nic z tych rzeczy. Koleżanka, jak zwykle, chichotała, kolega miał, jak się należy, szklane oczka, tylko ja- nic.
Wątroba, drodzy państwo. Zioła pomogły na wątrobę!

Być może zdradzam jakieś straszne tajemnice i narażam się za zemstę koncernów farmaceutycznych, ale...

Arcydzięgiel korzeń, babka lancetowata, kwiat bzu czarnego, kwiat bławatka, kwiat bratka, liść brzozy, tysiącznik ziele, cykoria podróżnik, dymnica pospolita ziele, jaskółcze ziele,  owoc głogu, kwiat kasztanowca, owoc kminku, dziurawiec ziele, krwawnik, lubczyk, liść melisy, mniszek lekarski, nagietek kwiat, kłącze perzu, pokrzywa liść, rdest ptasi ziele, rozmaryn liść, szałwia ziele, tymianek ziele, kora wierzby, tasznik ziele, morszczyn plecha.

Koszt- ok 100 zł.

Wsypujemy do dużej, papierowej torby pozostałej po zakupach w proekologicznym markecie, mieszamy. Nalewamy stosowną ilość zimnej wody (litr na łebka) do gara, wsypujemy zioła, łyżkę stołową na litr wody. Gar przykryć, podgrzewać na małym ogniu, aż do zagotowania. Po zagotowaniu wyłączyć, zostawić pod przykryciem 5-10 minut. Przecedzić do termosów. Spożyć. Książki zielarskie twierdzą, że zioła można pić najwyżej przez trzy miesiące. Pan Doktor uważa, że ta mieszanina zawiera tyle różności, że bez szkody można używać nawet do końca życia. Podana wyżej porcja starcza na ok trzy miesiące, po trzy łyżki dziennie.

Podstawą sukcesu jest dobra organizacja pracy. Zwlekam rano zwłoki z łóżka, idę prosto do kuchni, gdzie nastawiam zioła, które na małym ogniu dochodzą przez następne pół godziny. Ja w tym czasie odwalam mycie, ubieranie, przygotowywanie śniadania. Zaparzone i odstane zioła wlewam do termosów,zabieram termos do pracy i popijam, kiedy sobie przypomnę.
Pyszne nie są, ale do przeżycia. Po trzech tygodniach człowiek się przyzwyczaja, i pije bez obrzydzenia. Smacznego i na zdrowie.

 

Acha, na energię nie zadziałało. W tajemnicy przed Doktorem dołożyłam końską dawę magnezu- iiiii hooopla- żyjemy!