Altanka na działce została obdarta z tynku i farby. Gruz, przygotowany do ostatniej drogi, spoczywa na taczkach. Pada solidny deszcz, nowiuśki gips zasysa, basen w taczkach wypycha na chodnik kolejne strupy. Pierdolnik artystyczny, a dopiero co posprzątałam na błysk.
Autor chaosu porzucił robotę (i rodzinę) i udał się na kilka dni w góry.
- Paweł ma wolne? Bo może skosiłby mi trawnik, strasznie już zarosło.
- A tak, wolne, ale wyjechał. Będzie w sobotę.
- ????!!!!!
- No co? Przecież nie można wiecznie tyrać. Tylko praca, w pracy praca, na działce praca, u ciebie praca, w domu wieczna robota. Ma rację, trzeba korzystać, póki się da, póki zdrowie pozwala. Pierdolnik nie ucieknie, niech sobie grzebie i pięć lat.
- ?????!!!!!!
Po wygłoszeniu tego tekstu uświadomiłam sobie, że wyzdrowiałam. Znów wiem, co jest ważne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz