środa, 21 lutego 2007

Kulawa tolerancja

Hura, hura, mam dorosłego syna. Przekroczył magiczną osiemnastkę i wkroczył w dorosłość. Zaczęłam przyglądać się uważnie, ciekawa, co też zobaczę, gdy wychylę głowę poza codzienność.

Hmm.....

Długowłosy, ubrany na czarno facet. Nawet dobrze z tym włosiem wygląda, czarnego się nie czepiam, bo sama lubię, poza tym, mimo koloru mało jest mroczny i gothycki. Nie pali. Pija szlachetne wytrawne wino oraz plebejskie piwo. Żadnej wódy. Nie bierze. Do szkoły nawet chodzi (czasami). To czego się czepiam? Bo im dłużej patrzę, tym bardziej smród mi zalatuje.

Otóż NIE UŻYWA. Życia nie używa. Zagapiony w ekran komputera nie zauważa świata dookoła siebie. A ptaszki pięknie ćwierkają, lada dzień cudownie żółte kwiatuszki pojawią się na trawniku, umalowane i krótko odziane lale zaczną kusić gołymi brzuchami, nic synek nie zauważy, bo kolejny miesiąc, rok gapi się w monitor....

Rok temu wstąpiła we mnie nadzieja- dziecko zainteresowało się historią, zapisało do bractwa rycerskiego. Ale....Czy zapisał się, bo go to interesuje, czy dla mnie, celem udowodnienia, że mu się chce? Tłucze teraz wspówojów, wraca w siniakach, ranach kłutych i szarpanych, uśmiechnięty od ucha do ucha. Chyba to lubi. A ja zaczynam rozumieć, co znaczy wysłać syna na wojnę...Chyba nie chciałabym potwierdzenia podejrzeń, że robi to, żeby mi coś udowodnić

Za rok matura. Kolejny próg. Czy wirtualno- średniowieczne dziecko wie, co to znaczy? Czy przeskoczy? 

I czy powinnam się wtrącać?

We wczesnej młodości miałam się za osobę tolerancyjną. To przekonanie zostało mi do dziś. No, może do wczoraj, bo właśnie...

Wyraźnie widać, że do każdej niewątpliwej zalety dokładam jakieś ale.

Fajny chłopak z tego synka.

Taki trochę niedzisiejszy, ale fajny.

Ciekawi mnie czasem, czy większą krzywdę robią rodzice, kształtując na swój obraz i podobieństwo, czy też tzw. życie, dopasowując klienta do obowiązujących zasad, czasem ucinając co bardziej wystające kawałki?

Cholera mnie trzaska, gdy widzę takie marnowanie czasu i potencjału intelektualnego. Ale przecież na siłę nie wtłukę mu do głowy wiedzy, która przyszła do mnie wraz z latami doświadczeń. Zostawić, i czekać, aż sam dojrzeje? A czas, który każdego dnia znika bezpowrotnie, i NIC go nie zatrzyma?

Wychowywanie dziecka odziera z tolerancji. Rozwiewa również złudzenia, że ja na pewno TAKA nie będę. TAKA nie. Może gorsza.

Czy będę w stanie zaakceptować fakt, że to jest JEGO życie, jestem w nim tylko gościem? Nie powinnam obrażać gospodarza, mówić mu, co dobre, a co złe. W końcu każdy ma prawo do własnych poglądów. Sama nie lubię, jak ktoś przetrzepuje moje szuflady.

Ech, życie.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz