sobota, 15 grudnia 2007

Dzieci

Moją życiową pasją jest obserwacja. Ludzi obserwuję, oczywiście, ponieważ są najbliżej i ciągle pod ręką. Albo nogą, badź też pod innymi częściami ciała. W każdym razie blisko. Bardzo się staram przy tym zachować względny obiektywizm. Czysto obiektywne spojrzenie to mit i legenda, musiałabym przestać być człowiekiem, aby było to możliwe. Pewnym ułatwieniem przy obserwacji jest obojętny stosunek do obiektu.

Fantastycznego materiału dostarczają blogi. Cała Polska, zamiast czytać dzieciom, wyżywa się pisarsko. Wspominając z lat szkolnych ogólnie niechętny stosunek do rozmaitych form wypracowań z polskiego nieco mnie to zaskakuje. Co prawda, nigdy nie spotkałam się w szkole z tematem "wpływ tipsów żelowych na zdrowie psychiczne właścicielki (lub właściciela)", czy też "przeżyłem wszystko- wyznania szesnastolatka", a na blogach i owszem. Możliwe, że należałoby ten trend przeanalizować i dokonać stosownych zmian w programach szkolnych.

Najczęściej poruszanym tematem są dzieci. Nic w tym dziwnego, temat wdzięczny i zawsze aktualny. Przed znajomymi wygadać się nie można, bo niespecjalnie są skłonni dawać wiarę opowieściom o dobrym sercu osobnika, który właśnie ładuje po głowie kolegę, bo ten nieopatrznie dobrał się do jego czekoladek. O porodzie nie ma co wspominać, nikt nie chce słuchać. A na blogu- proszę bardzo, nie ma przeszkód, można opisać z detalami każdy skurcz, proces wysuwania się główki i szycie krocza. I to jest ok, przeżycie z gatunku Wielkich, trzeba się koniecznie podzielić, choćby i z całym światem.

Problem zaczyna się chwilę potem. Mianowicie przy pierwszym krzyku nowo narodzonego. Otóż tu przeważnie następuje opis doznawanych wzruszeń, chwytania za serce, i innych uczuć z pogranicza wniebowstąpienia. Hmmm. A gdzie uczciwy zapis pierwszej myśli (o, kurwa, jaka ulga, wreszcie koniec) oraz drugiej (skąd to dziecko? Moje!?). Zresztą nieważne. Od tych wzniosłych nowonarodzonych uczuć zaczyna się tzw. dziumdzianie. Zaczynają się zachwyty nad:pierwszą kupką, każdziutkim słodziutkim paluszeczkiem, a nosunio taki śliczniuni, po mamuni, a oczki, cudeńko, itd. Nie ma spaceru, jest spacerek, są zakupki z mamunią, zupka na obiadek, posiusiana pieluszka. Nie muszę tego czytać, przy pierwszych objawach przesłodzenia można zamknąć bloga. Gorzej, że czytają te notatki szczęśliwe "spodziewające się", a potem powielają. W realu powielają. Ćwierkają mamunie do dzieciątek, najpierw nad wózeczkiem, potem nad piaskowniczką, oraz przy huśtaweczce.

W tym wszystkim dziecię dorasta. W przeświadczeniu, że nawet jak pierdnie, to pachnąco i na złoto.

Pierwszy szok następuje w piaskownicy. Bezwzględna walka o wiaderko, czy łopatkę, bójki o MÓJ kawałek piasku, itd. Kto nie przyglądał sie z bliska, nie zrozumie. Z ławki nieopodal mało widać, ale z bliska? Toż to wojna w czystej formie, przy użyciu wszelkich dostępnych narzędzi, jaskiniowcy w akcji! Cała nakładka cywilizacyjna nie istnieje, przemoc i brutalność rządzi, wraz z prawem silniejszego, i hierarchią, znaną nam ze stada wilków.

Wyraźnie widać różnicę między dzieciuniem w różowej czapuni, a bezwzględnym wojownikiem, walczącym o dominację? Gdy sie patrzy z boku- owszem, widać, głównie przez brak różowych okularów.

Otulanie małych neandertalczyków różowym puchem wydaje mi się co najmniej niestosowne. Ba, szkodliwe!

Przecież niebezpieczeństwa nie znikną, tylko dlatego, że najukochańsze maleństwo pojawiło się na świecie, otoczenie nie zwykło dostosowywać się do jednostek. To dziecko, które jest ni mniej ni wiecej tylko małym człowiekiem (przyszłym dorosłym), musi dostosować się do otaczającego świata. Zło nie zniknie ze świata za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chroniąc dziecko przed jego przejawami czynimy dziecko bezbronnym, sami wychowujemy potencjalne ofiary przemocy, lub katów!

Dziecko powinno znać potencjalne zagrożenia. Tego powinni uczyć rodzice. Nie, żeby zaraz edukować dzieci za pomocą "teksańskiej masakry". Nie w wytworach wyobraźni psychopatycznych twórców rzecz. Chodzi o rzetelną informację, że jak walę kolegę po głowie kamieniem, to mogę go zabić. Na śmierć, bez szans na drugie i trzecie życie, jak w grze komputerowej, czy debilnej kreskówce. Sąsiad to niekoniecznie nieudolny fachowiec mieszkający obok. Wojna to śmierć i głód, a nie fajna strzelanka. Jak wpadnę do głębokiej wody, to się topię, a nie spokojnie zmierzam po dnie do brzegu.

Przemoc, wojny, głód i śmierć są obecne w naszym życiu. Kiedyś w ten świat dzieci były wprowadzane były przy pomocy baśni, podań i legend. Widział kto choć cień różowego puchu w baśniach Andersena? A u braci Grimm?

Dzieci przyjmują taką wiedzę całkiem naturalnie. To rodzicom wydaje się, że dziecięca konstrukcja psychiczna jest zbyt delikatna, aby sobie poradzić  z udźwignięciem prawdy. Media robią nam wodę z mózgu. Zatracamy pomaluśku instynkt samozachowawczy, otuleni różowym puchem dobrobytu.

Radziłabym raczej obejrzeć się nieco za siebie (od jaskiń wszak nie odeszliśmy zbyt daleko), oraz rozejrzeć wokół (piaskownica!przedszkole!), a nastepnie przeanalizować, jak wychowujemy swoje dziecko. Czy czasem, "chroniąc" przed złem, nie wystawiamy bezbronnego malucha na jego przejawy.

20 komentarzy:

  1. Jaśminko! Nie mam nic do dodania. Dokładnie tak samo myślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. godles45@autograf.pl15 grudnia 2007 22:58

    Moje córy na szczęście umiały sobie radzić. I do tej pory nieźle im wychodzi. Dzisiaj przerażające jest to, że rodzicami zostają już osoby wychowane przez chory system oświaty i niedokształconych rodziców. Tabloidy i inne środki masowego rażenia zrobiły swoje. Liczba czytających dziwnie maleje, a stare baśnie? przecież to śmiech, kto by sobie tym głowę zawracał, są poważniejsze sprawy przeciez.A na blogach adult dwunastolatki piszą o robieniu loda i orgazmach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się. Twoje dzieci bedą miały łatwiejsze życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję córek. Szkoda mi maluchów puszczonych "na żywioł", bez wsparcia ze strony rodziców. Czas sobie z tym poradzi, młodzi ludzie często teraz rezygnują z posiadania dzieci, natomiast maluchy wychowane przez nieudolnych dorosłych z konieczności stają się bardziej odpowiedzialne i dojrzałe emocjonalnie. Przykre jest to, że po drodze zanika wzajemny szacunek. Dzieci które nie otrzymują pomocy ze strony rodziców, nie czują się zobowiązane do żadnych świadczeń na ich rzecz. Zanika więź między pokoleniami, rosną żale i pretensje. Nie jest łatwo być dorosłym, nie wystarczy umieć dobrze zrobić laskę. Silne zaplecze "domowe" jest nieocenione.

    OdpowiedzUsuń
  5. O czizus! Godles, serio?

    OdpowiedzUsuń
  6. A jak! Wypasiłem sie co?

    OdpowiedzUsuń
  7. Chodzi mi o te 12-tki....

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz 100% racji.Ale czy to coś zmieni?

    OdpowiedzUsuń
  9. No wiem. Sam czytałem. Poszukej trochę w blogach dla dorosłych. Czytałem też wyznania 14 letniej prostytutki na tyle real, ze odpada podejrzenie o ścieme.

    OdpowiedzUsuń
  10. W kwestii przyszłości ludzkości? Pewnie, że nic. Podobnie jak niczego nie zmienią protesty przeciw wprowadzeniu żywności modyfikowanej, i badaniom genetycznym. Ewolucja rządzi się swoimi prawami. Ale czy mnie się to musi podobać? Czasem trzeba spuścić trochę pary, bo inaczej podnosi dekielek i wylatuje uszami, a to bardzo nieestetyczny widok. Sam rozumiesz, o estetykę trzeba dbać, zwłaszcza jak się ma tą osiemnastkę + VAT na karku. Choć, idąc tym tropem, i tak niczego to nie zmieni w kwestii ludzkości.

    OdpowiedzUsuń
  11. I co się dziwicie? Jaki popyt, taka podaż.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaśminkowa, jesteś okrutna :) Godles, nie trafiłam na tego bloga, o którym pisałeś. Blogi dla dorosłych są równie żenujące co teen blogi. Nie zwiedzałam wcześniej, ale wczoraj przejrzałam kilka...Oprócz bardzo średniej jakości opowiadań erotycznych (buhahaha) znalazłam również wyznania 15-letniej prostytuki, tyle że były tak wyssane z palca, że gratuluję dziewczynie fantazji, a właściwie sugeruję porządną psychoterapię. (Zgodnie z tym co napisała, w przeciągu jednego miesiąca: została 2 razy zgwałcona, podjęła się jednej próby samobójczej i leżała bodajże tydz w szpitalu, jej ojciec zabił jej braciszka, a następnie sam się powiesił i pewnej nocy dostała od swojego klienta 2 tys złoych, i najbardziej zastanawiające jest to, że następnego dnia nie miała co włożyć do garnka). Nie chce mi się tego czytać. A co do wspomnianej przez ciebie dziewczyny: Onet kontroluje wszystkie notki i ma obowiązek w takim przypadku złożyć do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajrzałam na te dorosłe blogi. Ło matko i córko, cóż za fascynujące miejsce. Z tej frapujacej i ociekającej lektury wynika, że cały świat się właśnie oddaje, lub jest brany, a co krzak to gwałt. Zacznę uważnie się rozglądać, bo a nuż się załapię? Chyba napiszę list do Mikołaja, może przyniesie mi wibrator? Teraz już wiem, co można robić podczas porannych dojazdów do pracy komunikacją miejską. To już chyba wolę zwykłe pornosy. Tam przynajmniej nikt się nie sili na dorabianie du.pie uszu. Nie trafiłam na historię, która pasowałaby do dwunastolatki. Ale widziałam ostatnio nastolatki na dyskotece. Szósta klasa, to chyba właśnie dwanaście lat. Jestem skłonna uwierzyć, że te dziewczynki "wiedzę" posiadły, lub robią wszystko, by ogół w posiadaną "wiedzę" uwierzył. Widziałam też, jak patrzyli na te lale ojcowie przybyli na zebranie. Ja jestem okrutna? No może, jestem też wredna, złośliwa, wymagająca, i wogóle nie rozumiem mężczyzn (to cytat- takie zdanie o swojej ukochanej mamuni ma mój młodszy synek).

    OdpowiedzUsuń
  14. To było wcześniej i wpadłem na to przypadkiem. A przecież wszystko może być traktowane jak beletrystyka. Dane też mogą być fikcyjne.

    OdpowiedzUsuń
  15. No widzisz. Kiedyś wpadłem na blogi z cyklu seks i erotyka i właśnie tam znalazłem takie kwiatki. Poza tym zdarza mi sie czasem słyszeć rozmowy takich osóbek, naprawdę można się zdziwić.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ekhem...że też ja nie pomyślałam...do "Fuckin' love" w tramwaju gadżety erotyczne pasują jak znalazł....:)

    OdpowiedzUsuń
  17. I skoro, jak twierdzi jaśminka, dziki seks czeka nas na każdym kroku, to zaczynam się obawiać, czy aby mój kot (kotka) nie miał przypadkiem wobec mnie jakiś niecnych zamiarów. Jakoś dziwnie ostatnio się do mnie łasi...Strach, mocium Panie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Kochana Jaśminko! Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wesołych świąt życzę w pierwsze święto.Na pewno masz dużo roboty, więc chwili wytchnienia też.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ślicznie dziękuję za życzenia. Jesteście kochani.

    OdpowiedzUsuń