środa, 7 maja 2008

O oszczędzaniu

- Musimy oszczędzać!- padło złowieszczo, jak co miesiąc przed wypłatą.

Ano, musimy. Tylko nie umiemy. Ja nie umiem, bo mój mąż i owszem, potrafi. Z listy zakupów beztrosko i spontanicznie wyrzuca droższe rzeczy (np. proszek do prania), dokłada dwie zgrzewki piwa, przynosi tiumfalnie "resztę" pieniądzy i każe się podziwiać, jaki to jest oszczędny.

A ja nie potrafię. Postanowiłam więc skorzystać z doświadczeń znajomych, oszczędnych osobników.

A więc.

Popatrzcie, jaka jestem szczęśliwa, mogę bez obaw rozpocząć zdanie od "a więc".

A więc.

Jedna taka pani emerytka, wraz ze swoim mężem, emerytem, kąpie się na zmianę. Ona w sobotę, wody z wanny po tej kapieli nie wylewa, tylko zużywa do spłukiwania toalety przez następne trzy dni. W okolicy środy kąpie się emeryt, wody z wanny nie wylewa, tylko racjonalnie wykorzystuje.

Druga taka pani z oszczędności nie gotuje obiadów, tylko udaje się z rodziną do swojej gotującej mamy i stołuje na jej koszt. Mama emerytka ma dużo czasu i przygotowuje takie na przykład pampuchy, w których jest głównie mąka i drożdże, wychodzi więc tanio. Do tego posiada działkę, całe lato rodzina spożywa, co sobie wyhoduje.

Trzecia pani oszczędza gaz i myje się w tej wodzie, którą przez noc świeczka jej podgrzeje.

Czwarty pan oszczędza benzynę, wyjeżdża więc samochodem z garażu dwa razy w ciągu roku.

Inni tacy oszczędzają na ciuchach i kupują używane rzeczy w szmateksach.

 

Wnioski? Owszem, są. Mój mąż ma rację. Nie potrafię oszczędzać.

W ramach skruchy dziś ugotuję niedrogi obiad. Będzie zupa z pokrzyw (zerwanych koło płota), jajka sadzone pobrane w gołębim gnieździe z sałatką z mniszka, rosnącego w dużych ilościach na trawniku przed domem. Mam nadzieję, że mąż będzie usatysfakcjonowany.

4 komentarze:

  1. Moja zona tez nie potrafi oszczedzac, dzieki czemu bedac w Kruzewnikach na poczatek serwowala same produkty z najwyzszej polki (francuskie sery, wloski makaron, frutti di mare, lososia, etc - "ponizej mojego lewelu nie zejde"), a na koniec makaron z koncentratem pomidorowym, cebula, serkiem topionym i oliwkami z biedronki:D

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Jaśminkowa8 maja 2008 10:51

    Najwyraźniej żony tak mają, że nie potrafią oszczędzać. Miałam kiedyś fajnego profesora, który tłumaczył nam pojęcie stopy życiowej. Było to tak:Jak nie masz pieniędzy, jesz chleb z margaryną. Ale co się dzieje, gdy masz więcej pieniędzy? Jesz 20 kromek z margaryną? Nie, jakieś masełko, jakaś szyneczka, pomidorek, pól litra...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam koleżankę, która kąpie całą rodzinę w jednej wodzie! Jest dyrektorem i bardzo dobrze zarabia. U niektórych to choroba. Jaki sens takiego oszczędzania? jak naprawdę chce się oszczędzić, to trzeba kupować rzeczy drogie i dobre, żeby na dłużej starczyło. Taniocha jest krótkotrwała i płaci się później 10 razy za to samo.Ale co z tego później za przyjemność? Po jakimś czasie ta dobra, droga rzecz potrafi się znudzić, bo będą zawsze nowe i lepsze. Ja tam nie oszczędzam. Po prostu kasę, którą kiedyś "przelewałem" przeznaczam na coś innego i skutkuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Jaśminkowa8 maja 2008 19:22

    Wszystko w miarę posiadanych walorów. Dopóki mnie stać na chleb, nie będę wyjadać szczurów z piwnicy. Nie będzie mnie stać na codzienny prysznic, to będę chodzić brudna. Martwić się będę dopiero, gdy przyjdzie na zmartwienia pora. Być może nierozsądnie dziś wydane 10 zł kiedyś uratowałoby mi życie. Trudno, umrę o to 10 zł wcześniej. Równie dobrze zaoszczędzone dziś 10 zł jutro będzie miało wartość kiepskiego papieru toaletowego. Przy okazji, jak Ci się udało skończyć z nałogiem? Silna wola, czy jednak konieczne jest leczenie? Pytam, bo mam w rodzinie jedną taką kobitkę, koniecznie coś trzeba zrobić, bo ostatnio nawet dowozi dziecko do szkoły zanietrzeźwiona.

    OdpowiedzUsuń