środa, 16 lipca 2008

Podróż

Kuba wrócił z kolonii.

Na kolonię zabiera się wiele rzeczy, natomiast przywozi się ich trochę. Część odzieży przepadła bezpowrotnie, odnalazła się za to legitymacja. Być może dlatego, że była podpisana, w przeciwieństwie do kurtki, dwóch podkoszulków, niepoliczalnej ilości pojedynczych skarpetek i jaśka. Ponieważ mamy najbliższych w planach wyjazd, legitymacja wydała mi się potrzebna. Problem, oczywiście, był. Zawsze jest jakiś problem. Biuro podróży otóż otwarte jest do 18 i znajduje się na drugim końcu miasta. Postanowiłam wyruszyć prosto z pracy, o 16, żeby zostawić sobie czas na ewentualne korki. Ostatnio co i rusz pada duży albo wielki deszcz, wyruszyłam więc w drogę ukochanym rydwanem.

Ewentualne korki, ha, ha.

Jakiś debil zaplanował na miesiące wkacyjne gruntowną przeróbkę dróg, ulic, placów i rond. Starannie zaplanował, jak podejrzewam, bo gdyby to robił przypadkiem, w życiu nie udałoby mu się wyprodukować tak monstrualnych utrudnień! Nie dość, że główne drogi są rozgrzebane, to jeszcze dostało się ewentualnym objazdom! W godzinach szczytu, czyli od 7 do 19 należy poruszać się pieszo, ewentualnie rowerem, bo samochody sobie stoją. Tempo przemieszczania się samochodów nasuwa myśl, że być może są to pojazdy niezbyt szczęśliwie zaparkowane, ale nie! One są W RUCHU.

Niezbyt dawno temu jednej pani udało się wywołać paraliż połowy miasta. Zaparkowała swoje auto tak, że ani samochody nie mogły przejechać, ani tramwaje. Krakowskie uliczki są wąskie, osoby usiłujące objechać zawalidrogę, bądź zawrócić- utknęły, zrobił się niebywały chaos. Policja nie dojechała- utknęli, jak wszyscy inni. Gdy po kilku godzinach właścicielka pojazdu wróciła (od fryzjera)- powitano ją brawami.

Gromkie, huraganowe brawa należą się więc naszym ukochanym decydentom, bo udało im się uniemożliwić ruch znacznie skuteczniej niż tamtej pani, a przede wszystkim na dłużej.

Odzyskałam Pimpusiową legitymację wpadając do biura o 18. Kolejne dwie godziny usiłowałam wrócić do domu. 

Jutro pójdę kupić porządne buty- przyszedł czas na piesze wędrówki, bo auta mam na razie dosyć.

[onet_player v1="qb0uUv0034" v2="" v3="" v4="667767"]

 

13 komentarzy:

  1. No wiesz... Ja bez robot drogowych przejezdzam pietnasto minutowa trase w dwie i pol godziny, a Ty marudzisz, ze Krakow rozkopany... Pojedz do Wroclawia, a mimo wzystko pomysl, jak potem bedzie pieknie!Chcesz byc piekna to cierp;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To samo jest w centrum Łodzi i w niektórych podłódzkich miejscowościach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję cierpliwości w takim razie. Kraków zawsze był trudny komunikacyjnie. Brak obwodnicy, brak metra, brak ulic, brak parkingów przy nadmiarze samochodów i turystów- wiadomo było, że w pewne rejony w pewnych godzinach nie należy się zapuszczać. Wystarczyło opracować parę objazdów i dało się żyć. Nawet potrzebę remontów rozumiem. Ale tym razem została zastosowana nowatorska metoda polegajaca np na wyłączeniu dużego ronda z wyjątkiem jednego pasa- tym jednym pasem ([paseczkiem) mają wachadłowo przejeżdżać samochody...Budowlańcy nie mają jak dojechać na miejsce remontu, więc roboty się przeciągają, ruch, który normalnie z trudem mieścił się na czterech pasach jest przemocą wtłaczany na jeden pas, między autami lawirują piesi z konieczności, bo tramwaje też wyłączono, na środku stoi bezradny policjant, bo niby ma kierować ruchem, ale jak, skoro nikt go nie słucha, a nie da rady zatrzymać auta i wypisać mandatu, tym bardziej nie słuchaja piesi, nie ma wyznaczonych objazdów, bo przecież ruch jest zachowany, itd. To też pestka, bo niby się wie, gdzie są większe kłopoty. Starannie opracowujesz objazd- a tu niespodzianka! Objazd też rozkopany, i to tak, że musisz wrócić na główna rozkopaną trasę! Pięknie będzie, mówisz. Może będzie, na mistrzostwa w 2012 r.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobno dlatego planują remonty w wakacje, że jest, uważaj, MNIEJSZY RUCH. Te miliony przemieszczających się w różnych kierunkach ludzi to najwyraźniej drobiazg. Zresztą, jak ktoś ma wakacje, to może sobie pozwolić na stratę kilku(nastu) godzin, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaargh! ja do najbliższego miasta mam - bagatela - 35 kilometrów, autobus pokonuje tę trase w (zaledwie) 60 minut i nie trzeba wcale korków, natężonego ruchu czy robót drogowych wystarczą serpentyny...

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja się modlę o samochód ...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Te serpentyny- skojarzył mi się dojazd do jeziora rożnowskiego- Tropie chyba. Jesteś na wakacjach, czy mieszkasz w takim cudnym miejscu?

    OdpowiedzUsuń
  8. Samochód jest fajny, jeśli nikt nie próbuje utrudniać Ci życia.

    OdpowiedzUsuń
  9. oooo mieszkam w przecudnym miejscu - te lasy! te wzgórza! zwierzyna! ptaszki wszelakie, tuż pod moimi drzwiami mieszka sobie derkacz! co tu dużo gadać: piękna, niczym nie skalana PRZYRODA! tylko ludzi jakby mało...

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy widać, jak zzieleniałam z zazdrości? Derkacz! Lasy! Pagórki! Zielonam.

    OdpowiedzUsuń
  11. w zasadzie to ja też...ale powód zdaje się inny...

    OdpowiedzUsuń
  12. Sam byłem na koloniach wielokrotnie, ale nie wiem czy będę wysyłał swojego synkcia. Jeszcze wróci zaćpany, albo jako tatuś :)

    OdpowiedzUsuń
  13. W ósmym roku życia? Raczej mało prawdopodobne, przy najlepszych chęciach. Ale ja też nie wiem, czy powtórzymy ten ekperyment. Zobaczymy za rok. Wychuchało się brzdąca, to teraz nawet mientka dyscyplina daje poważnie w kość.

    OdpowiedzUsuń