wtorek, 21 października 2008

*

Poranek na przystanku autobusowym jest jak spotkanie towarzyskie. Od lat te same osoby o tej samej porze udają się autobusem w sobie tylko wiadomym celu. Z góry wiadomo, kto i gdzie będzie wysiadał, kto będzie zaspany, jak codzień, a kto rześki niczym skowronek. Jeśli ktoś na pewno zauważy moja nową fryzurę, czy nowe buty- to będą to właśnie poranni współtowarzysze podróży.

Dziś rano dołączył pasażer niecodzienny w każdym tego słowa znaczeniu. Niecodzienny- ponieważ jeździ z nami tylko niekiedy, niecodzienny, ponieważ mało kto śpiewa podczas podróży komunikacją miejską autorską pieśń "już nie będziesz nigdy moja, o nieeee, moja nie będziesz juuuuuuż". Dziś śpiewu nie było, może żal z powodu niemojości tajemniczej onej nie był tak dojmujący, a może, na odmianę, dziś była jego, ponieważ chłopak wygenerował przedziwny pląs, wyraźnie pełen radości. Może to  złote, poranne, jesienne słońce przeświecające przez równie złote liście popchnęło go do natchnionego tańca?

Ludzie z wyraźnym zażenowaniem unikali kontaktu wzrokowego z chłopcem, który, zachęcony życzliwym spojrzeniem, rozpoczyna rozmowę- opowieść o sobie. Ludzie nie potrafią sobie radzić z niecodziennością. Ludzie czują się pewnie w swojej szarości, wszystko, co odbiega, powoduje irracjonaly niepokój.

Czy jestem normalna tylko dlatego, że nie mam dość odwagi, aby wytańczyć poranny taniec w oczekiwaniu na codzienność?

Wysiadaliśmy na tym samym przystanku, dwie osoby w drzwiach autobusu. I co powiecie? Chłopiec popatrzył na mnie, usmiechnął się i z ukłonem puścił mnie przodem. Zwyczajna rzecz w niezwyczajnych okolicznościach. A może odwrotnie?

  

 

 

3 komentarze:

  1. ~wiejska gospodyni22 października 2008 11:31

    ale czasem chciałoby się wykrzec do ludzi swoją radośc, albo swój żal...a brak odwagi...

    OdpowiedzUsuń
  2. O, tak. Konwenanse, poprawność polityczna, etykieta- zamykają nas w klatkach. Gorzej, stają się drugim ja. Patrząc na naturalną spontaniczność dzieci uświadamiam sobie, że tzw. wychowanie ją zabija. Szkoda, bo tak jak i my, nasze dzieci będą się dławiły słowami, niewykrzyczanym bólem, niewyartykułowaną miłością. A chłopak dziś śpiewał "kocham cię moja żono, kocham twoje piękne oczy, jesteśmy dla siebie stowrzeni, kocham cię aż do nocy".

    OdpowiedzUsuń
  3. ~http://juditt89.blog.onet.pl/22 października 2008 22:30

    http://juditt89.blog.onet.pl/ -->zapraszam!!!

    OdpowiedzUsuń