wtorek, 25 listopada 2008

Moda męska studniówkowa

- Siostra? Cześć, muszę się wyżalić.

Słuchaj. Poszliśmy z Michałem ułowić garnitur na studniówkę. Wiadomo było, że łatwo nie będzie, znasz go przecież, ja zresztą też. Przygotowałam się nawet, kazałam sobie przysłać poglądowe zdjęcie, czego właściwie szukamy. Przyszło.

 

 

Hmmmm. Wilvorst. Moda ślubna. Dobre trzy półki za wysoko, jak na cienkie możliwości mojej kieszeni. Czym prędzej rozwiałam złudzenia, ustaliłam górną granicę, kazałam szukać dalej i informować się na bieżąco, jakby co.

Później przyjrzałam się zdjęciu. To ma być garnitur??? Na studniówkę, na maturę, na studia (jakby co), na pięć następnych lat od wielkiego dzwonu??? O gustach się nie dyskutuje, ale zaniepokoiłam się nieco. Przejrzałam strony internetowe, specjalnie po to, żeby przygotować się na najgorsze. Bardzo dbam ostatnio o utrzymanie poprawnych stosunków z synem, chciałam być...wyrozumiała, może tolerancyjna, a nawet (!) nowoczesna?

Gdy dostałam informację, że oto jest, świetny garnitur, pasujący wręcz idealnie, udałam się z dzieckiem do sklepu. Do Zary. Niepokój mój rozrósł się i zmężniał. Michał poprosił miłą panią o taki garnitur, który mierzył w innej Zarze, ale podobno to to samo. Nie to samo? Och szkoda, a co Pani mogłaby nam zaoferować? Z taliowanych tylko szary? Niedobrze.

Dobra, przymierz, synu, niech wiem, o czym rozmawiamy, bo domyślam się, że taliowany znaczy dopasowany w talii, ale nie ukrywam, że marzę, żeby cię w czymś takim oglądnąć.

Przeczekałam proces przeistaczania się poczwarki w pięknego motyla.

- EeeeeAaaaaaOj, chyba za mały rozmiar wziąłeś? Rozłazi się na tyłku, opina na klacie i...tego, jaja masz na wierzchu! No przecież ciasne!

Dowiedziałam się wtedy, że nic podobnego, spodnie, owszem, przyciasne, ale marynara OK. Przymierzył większe o rozmiar na moje wyraźne żądanie. Lepiej, ale dalej ciasne! Ależ, przecież za duże! Ależ za ciasne! Za wielkie, popatrz, tu mi wisi, tu odstaje- za duże! Dobra, idę po tą miłą panią z obsługi, niech ci wytłumaczy, że masz ciasne!

Pani oglądnęła, pomacała, pociągnęła i orzekła- za duże! Niech pani patrzy, tu odstaje, tu się robi fałda, tu wisi! Rozmiar mniejsze, co najmniej! Szlag. Tonący brzytwy się chwyta. Pojechaliśmy do tej innej Zary, obejrzeć idealny, czarny garniutr. Uznałam, że gorzej nie będzie, a jestem już odpowiednio nastawiona, przygotowana, pouczona, przeszkolona i fachowa.

Ideał był czarny, błyszczący, lekko bieżnikowany. Na wieszaku nie gorszy, niż poprzedni. Za to na Michale! Ludzie kochani! Wypisz, wymaluj, czarny lateks! Widziałam kiedyś takie fajne kostiumy na allegro, mężczyzna- kot na karnawał. Garnitur nie miał ogona, ani czapeczki z uszami, ale efekt- identyczny! Chłopię przeginało się we wdzięcznych pozach przed wszechobecnymi lustrami, a mnie pracował wyłącznie umysł. Organ mowy został sparaliżowany. Przez głowę przeleciało mi milion myśli :

- ale oblech!

- normalne spodnie od garnituru nie są obcisłe, nie opinają się na chudych piszczelach ani w kroku, to jakiś absurd! normalna marynara nie opina się na wspomnieniu/nadziei na biceps!

- powiem mu jak wygląda, przecież nie strzymam!

- nie powiem, jakież mam w końcu prawo decydować o tym, co się komu podoba!

- kurde, przecież ja płacę, mam prawo, nawet jak nie mam prawa!

- nieeee, nie kupię, mowy nie ma!

- przynajmniej taniej niż wilvorst.

- aaaaaa, nie kupię! Pół biedy na studniówce, tam będzie przynajmniej ciemno, ale matura? przecież nie pokaże się w czym takim, na litość!

- ciekawe, czy mu się naprawdę podoba, czy tylko mnie zmiękcza w kwestii ceny?

Odetkało mnie w końcu, niestety, powiedziałam co myślę, wiedząc, że niezdolność do ugryzienia się w język właściwie przypieczętowała i tak granitową decyzję o zakupie właśnie TEGO "garnituru".

Na razie odwlekłam sprawę. Namówiłam na sprawdzenie innych sklepów i innych możliwości. Czy dobrze zrobiłam? Smutne doświadczenie uczy, że zawsze może być gorzej, choć, jako żywo, nie umiem sobie tego wyobrazić .

- Moja droga, stanowczo przesadzasz. Każdy ma w swoim życiu taki ciuch, którego się potem wstydzi do końca życia. Daj dziecku swoją szansę.

****

PS.

 W nawiązaniu do sobotniej rozmowy dziś dostałam e-mail od siostry:

Zagladnij na strone z American Music Awards nagrody z 23 listopada.
Ogladalam wczoraj pod katem mody meskiej i faktycznie ..blyszczace,
kuse garniturki wieczorowe
Pa

****

A-cha. Standard. Chciałam dobrze, a wyszło- jak zwykle.

 

 

15 komentarzy:

  1. Taaak, stanowczo przesadzasz. Mnie już dawno matka przestała kupować ubrania, bo wszelkie wspólne wypady na zakupy kończyły się dzikimi awanturami i zapalczywymi wrzaskami. Oczywiście, że wersja "daję ci pieniądze i idź i kupuj co chcesz a ja będę udawac że tego nie widzę" również spaliła na panewce, gdyz matka nie mogła znieść psychicznie, że jej córka trwoni JEJ pieniądze na TAKIE łachmany. Oczywiście, że matka zobaczywszy czasem jakąś prześliczną bluzeczkę z przeceny, kupuje mi ją bez konsultacji ze mną w prezencie, co prowadzi znowu do dzikiej awantury, gdyż mnie jej fason, krój i kolor totalnie nie podchodzi, co wywołuje u matki kolejne napady szału i lamentu, bo jak ja mogę nie doceniać i nie szanować jej starań. Dramat mili państwo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Żebyś wiedziała, że dramat. Wiesz jakie to straszne, jak się orientujesz, że jesteś pier.dołą? Sama nie dopuszczałam cienia ingerencji w mój gust odzieżowy- a tu masz. Kasa- to jest powód. Wywalenie siedmiu stów na jednorazowy ciuch przekracza moje możliwości. Stad kłopot- dziecko za nic nie jest w stanie zrozumieć, że nie mam, nie mogę pożyczyć, a ukraść jestem niezdolna. Rodzic= kasa. A tu- zonk.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no to zupełnie inna sprawa. Zawsze możesz powiedzieć o syna "Stary, kupuj co chcesz,byle do 300 zł. Więcej nie mam" i problem z głowy. a pier.dołą nie jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiedziałam inaczej- dostaniesz siedem stów- tylko miej świadomość, że to ma być reprezentacyjny ciuch na kilka nastepnych okazji. No i co- ja twierdzę, że jednorazowy, dla niego- w sam raz od wielkiego dzwonu, oraz ot tak, do szkoły...Z rozrzewnieniem wspominam czasy czarnych dżins, glanów i obrzęchanych podkoszulków. Co do pier.doły- zawsze, ZAWSZE, jestem o dwa kroki do tyłu. Wnioski wyciągają się same.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~wiejska gospodyni27 listopada 2008 11:27

    my ( ja i syn) jesteśmy na etapie różnicowania sie gustów...niezła jazda i poł biedy, jeśli to jest odzież np...Adidas...ale każda inna ...dopiero się dowiaduje, ze coś takiego jest!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiedz, dlaczego takie banalne rzeczy muszą być takie trudne i awanturogenne? Wszak chodzi tylko o ciuch!

    OdpowiedzUsuń
  7. ~wiejska gospodyni29 listopada 2008 18:50

    bo ciuch to zdaje sie dla nas , a dla nich PODSTAWA BYTU W GRUPIE RóWIEśNICZEJ...

    OdpowiedzUsuń
  8. W mojej epoce garnitur studniówkowy się szyło.( To, co było w sklepach - obciach totalny.) Najpierw wybieranie materiału, potem odpowiedni krawiec i do dzieła. Pamiętam, że starzy zanadto nie ingerowali i udało mi się przeforsować 42 cm. na dole nogawki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś na zasadzie- pokaż mi swój ciuch, a powiem ci kim jesteś? To by znaczyło, że nasze dzieci, my- przegraliśmy wojnę o prowo do wolności. I to z kim? Z przemysłem odzieżowym!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra. Kupię mu te lateksowe gacie. Mam nadzieję, że kiedyś będzie z nich tak dumny, jak Ty ze swoich :)

    OdpowiedzUsuń
  11. porządna marynarka musi mieć kaptur

    OdpowiedzUsuń
  12. Jasne. A spodnie krok w kolanach, żeby wierzchem dały radę wyleźć gacie w nietoperze. Acha, trampki jako obuw.

    OdpowiedzUsuń
  13. I kolczyk w kolanie

    OdpowiedzUsuń
  14. Może być, byle w nietoperze. Nie można zapominać, że mówimy o modzie wieczorowej. Mogłaby być jeszcze jarmułka, taka ze zwiniętymi w rulon bokami (oczywiście, 100 % wool).

    OdpowiedzUsuń
  15. Sprawdźcie garnitury łódź

    Nie ma jak dobrze skrojony garnitur :)

    OdpowiedzUsuń