środa, 19 listopada 2008

Raz na ludowo, czyli o dupie Maryny

Najpierw próbowałam wysłać pieniądze przy pomocy banku DOMINET. Straciłam tylko czas, oczywiście, wszak sami się określają, jako bank do minet.

Później udałam się na biznesowy obiad. Biznes równa się interes? Niektórzy chyba poszli tym tropem, bo na obiad było to:

    

Taaak, doprawdy, jest to przykład potrawy, która staje w gardle.

A potem się okazało, że przy słuchaniu skaczą mi kangury.

Myślę teraz, co chciałabym dostać pod choinkę. Jakieś pomysły?

11 komentarzy:

  1. Ej no, konto do minet mogło by być całkiem użyteczne...nie wiem o co ci chodzi? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. konto do minet.. może jakiś biznes? a obiad raczej obrzydliwy, bez urazy. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak. Na długie, zimowe wieczory- załóż konto w banku dominet.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyobraź sobie, że jesteś zaproszona na imieninowy obiad przez jednego ze strategicznych kontrahentów. Garnitury, błyszczące ciuchy, biżuteria, koniaki przechodzące z rąk do rąk, sztywne, oh-ficjalne rozmowy. A na stół wjeżdża coś TAKIEGO! Nie do wiary. A jak już oczy wyszły mi na słupkach i szczęka hukła o stół, dowiedziałam się, że mam dziwne skojarzenia, bo innym się nie kojarzyło! Skojarzenia! Co gorsza, ani cienia szansy, żeby się wywinąć od zjedzenia "specyjału". Koszmar. Zastanawia mnie jedno- czy to wina solenizanta, który zrobił gościom niespodziankę, czy kuchni, która wysiliła się na "dowcip". Obrzydliwe- to słowo jest akuratne. Dziś, do pary dla banku dominet widziałam laskopol- zakłady mięsne. Fantazja ludzka w dziedzinie nazewnictwa nie zna granic ni kordonów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Acha, takim daniem można zostać uraczonym w restauracji o jakże wdzięcznaj nazwie "Błękitna laguna". Uprzedzam, boś z Krakowa, to możesz przypadkiem trafić.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~wiejska gospodyni20 listopada 2008 23:46

    z czym to sie je??? to na talerzu??? a pod choinkę ja bym chciała dostać : książkę i książkę i ...książkę, bo coś ostatnio mało kasy na książki jest do wydawania...może faktycznie dam chłopakom listę, może coś dostaną...a dla ciebie? książkę?

    OdpowiedzUsuń
  7. Może cię zaskoczę, to na talerzu to kotlet de volaille, do ziemniaczków i kotleta były jakieś surówki, zupełnie nieistotne w obliczu, było nie było, kontaktu oralno- genitalnego. Rany, mówię ci, jakbym publicznie straciła dziewictwo! Pod choinkę książkę koniecznie! Byle nie telefoniczną, wojny i polityki też nie. Co mi zostaje? Kubuś Puchatek? Może pojawi się nowy Pratchett...

    OdpowiedzUsuń
  8. ~wiejska gospodyni21 listopada 2008 23:42

    a swoja drogą...niezły kucharz musi tam być...dowcipny znaczy na swój sposób...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha! Wiem, wiem o czym mówisz! Dzielna jestem, prawda? Ale to tylko dlatego, że mam szwagra ze szmerglem na tym tle. I żebyś w złą godzinę nie wymówił, bo faktycznie mogłabym dostać- kolejną rzecz, która i tak się nie przyda, bo ab-so-lut-nie nie ma na nią miejsca...

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeprowadziłam pewne rozeznanie, okazuje się, że to danie jest ostatnio popularne np.na weselach.

    OdpowiedzUsuń