poniedziałek, 8 grudnia 2008

Choinka

Od tygodnia nie dopisywała pogoda. Słońce, ciepło, wiosennie- nie żebym narzekała, ale zdecydowanie nie była to pogoda sprzyjająca ubieraniu choinki. W sobotę wieczorem przyszła sąsiadka:

- Leniwa babo, choinki nie ubrałaś! To ja taka zmęczona, przyszłam choć oczy napaść, a tu tylko bałagan na stole! Gdzie choinka?

- W piwnicy. Będzie zima, to będzie i choinka, na razie możesz dostać kawy. Albo herbaty, bo spać nie będziesz mogła i będziesz mnie przeklinać pół nocy- za kawę (słusznie) i za choinkę (też słusznie).

Prawda, przeważnie przed Mikołajem choinka już była, żeby ulubiony święty miał dużo miejsca na duże prezenty. 

Niedziela ucieszyła mnie deszczową aurą.

- Zbierać się, rodzina, pogoda piękna, idziemy na Rynek!

- Piękna?!? Pogieło cię? Leje, siąpi, paskudnie, sama sobie idź!

- Piękna, raz spokojnie przejdę przez kramy, bo kto normalny łazi po deszczu? Pusto będzie, masz pojęcie?

Pusty parking, pusta Floriańska,

  

 pusty Rynek.

  

 Mokre gołębie smętnie wypatrywały dokarmiaczy, SIEDZĄC. Kolejki do grzańca nie było, między rynkowymi kramami pętały się nieliczne jednostki, umożliwiając zakupy. Było bosko.

Podejrzewa się, że w poprzednim wcieleniu byłam sroką.

  

  

Wracając do spraw kluczowych:

  

choinka już nie jest goła, przeciwnie, zachwyca jarmarczną urodą, kolorowymi światełkami, bombkami w każdym możliwym kolorze, za nic mając sobie słońce, które znów figlarnie zagląda przez okno :)

10 komentarzy:

  1. ~wiejska gospodyni9 grudnia 2008 10:20

    bombkę z kleparza poproszę...u nas choinkę ubiera sie przed wigilią...w tym roku nie będzie 3 i pół metrowej jodły ,tylko sztuczniak ...maluśki...ekologia???

    OdpowiedzUsuń
  2. W wigilię nie lubię, bo mam za mało czasu- na odkurzenie każdej ozdóbki, na powieszenie, a potem przewieszenie ze dwa razy, na zapatrzenie, napatrzenie i ucieszenie się, na dokupienie lub wymianę elementów zmasakrowanych przez kota, no, dla mnie ubieranie choinki to ceremonia. Pół dnia dla półtora metra- moja choinka też jest niewielka. Z ekologią sztuczna choinka nie ma wiele wspólnego- za to bez problemu wytrzyma do świąt, jak ją ubiorę pierwszego grudnia :)Podaj adres, zaraz bombkę wysyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Choinka...ja czekam...:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, ja stchórzyłam. Tyle się człowiek naczyta o globalnym ociepleniu, że zaczyna wątpić w śnieg w zimie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A byłem w tym pięknym mieście niedawno i widziałem te miejsca, pierwszy raz od 25 lat...

    OdpowiedzUsuń
  6. 25 lat temu? Niech zgadnę- szkolna wycieczka na Wawel, Rynek i do Wieliczki? Albo nie- kolonia! Kolonijna wycieczka, obowiązkowa przy okazji wyjazdów na górskie kolonie i obozy...Było powiedzieć, zanim byłeś? Teraz, nie 25 lat temu?

    OdpowiedzUsuń
  7. No pewnie i było, ale dzień w dzień szumy w głowie miałem i jakoś tak się poskładało...

    OdpowiedzUsuń
  8. He, he, nie w każdej muszli szumi morze...

    OdpowiedzUsuń
  9. ~wiejska gospodyni13 grudnia 2008 12:10

    a u mnie ubiera maciop...jak ubierze , tak jest...ale myślę, ze u niego w domu, też będzie najmłodszy ubierał ...

    OdpowiedzUsuń
  10. No, w końcu tradycja zobowiązuje :)

    OdpowiedzUsuń