sobota, 4 lipca 2009

namiot

Idą wakacje. Pamiętni zeszłorocznych problemów związanych z namiotem postanowiliśmy zaopatrzyć się w całkiem nowy dom, taki...idealny, na miarę wciąż rosnących potrzeb. Rzecz jasna, ja wybierałam, w końcu to moja "potrzeba" rośnie najszybciej :(

Po pierwsze- miał się łatwo rozkładać, wszak nie zamierzamy spędzić wakacji na nieustającym rozbijaniu namiotu. Drugie ważne- brak kałuż wewnątrz w razie deszczu. Trzecie- uszanowanie dorosłego dwunoga, czyli możliwość korzystania z namiotu na stojąco. Co prawda, sypiam leżąc, ale już przerabiałam przebieranie się i wędrówki na czworakach, dziękuję, więcej nie chcę.

Po przerzuceniu miliona ofert zdecydowałam się na NEO. Podobno kobiety, wybierając, biorą pod uwagę wyłącznie kolor. Proszę, proszę, widać wyraźnie, że jest to pomówienie. Może zniewaga. Gdybym kierowała się kolorem, na bank nie wybrałabym sraczkowatego :) Kierowałam się rozmiarem przedsionka- zmieści się w nim stół i krzesła, znęciła mnie wizja hazardowej gry w durnia, albo w wojnę, cymbergaja, czy też w kości- podczas deszczu, który, rzecz jasna, nie będzie padał. W końcu Neo, toż to prawie jak Noe, sama nazwa wskazuje, że nawet potop nie da rady. Chyba.

Nabyty w styczniu wór zalegał w piwnicy i czekał na dogodny moment. Doczekał się wczoraj.

Udaliśmy się całą rodziną w ustronne miejsce, żeby nie było wstydu przy ludziach, i rozpoczeliśmy żwawą akcję. Z torby wylazło bez trudu. Potem było wyłącznie pod górkę. Wielgachna szmata, kawał brezentu, niepoliczalna ilość rurek, jakieś nieokreślone kawałki- ręce mi opadły do samej ziemi. Rzecz jasna, instrukcji brak, bo chłopu ręka by uschła, gdyby ją zabrał, przecież na zdjęciu wszystko co najważniejsze, jest.

No podłogi nie ma, ale oczywistym jest, że podłoga jest na podłodze. Acha. To od czego zaczynamy? Nie wiem, zaczynaj, od czego chcesz. OK, w takim razie budujemy przedsionek.

Dziecko zmontowało maszt- cud, że nie wybił okna w pobliskim domu, bo koniec masztu ginął za horyzontem. Naprawdę, duża rzecz. Wśród kilometrów kwadratowych tropiku wespół wzespół namierzyliśmy stosowną dziurkę. Potem drugą.Wg obrazka - powinniśmy mieć gotowy przedsionek. Akurat. Smętny kawałek szmatki rozkrzyżowany na wetkniętych w grunt patykach nijak nie poddawał się formowaniu. Zaraz, podłoga ma pętelki, może trzeba było najpierw tę podłogę? Słuchaj, do czego służą te taśmy? A te kółeczka?

Wtykaliśmy maszty różniście, w dziurki w taśmach, w dziurki w podłodze, w grunt luzem- kompletna klapa, "namiot" wyglądał jak ściera do garów niedbale zawieszona na kaloryferze.

- Do dupy ten namiot, coś ty wybrała?

- Trzeba było instrukcję zabrać, a nie teraz narzekać.

- Chyba zwariowałaś, po co nam namiot, który trzeba rozbijać z instrukcją?- tu mnie miał. To akurat święta prawda.

- Mam dość. Szarpiemy się z nim ponad godzinę, a jest coraz gorzej. Zwijamy. Pojedziemy do sklepu, obejrzymy gotową, rozbitą sztukę i będziemy mądrzy.

Ha, ha zwijamy.

Po upakowaniu, ściśnięciu i zwązaniu pakiet uzyskał rozmiar trzy razy większy od wyjściowego, co wykluczyło upchnięcie go w eleganckiej torbie od kompletu. Trudno. Pozbieraliśmy fanty luzem i pojechaliśmy pod sklep, gdzie oczekiwały nas przepięknie naszpanowane dzieła. Acha. Te aluminiowe rurki, które chcieliśmy wyrzucić, mają podtrzymywać daszek nad tarasem! Czyli mamy taras! Dwa tarasy, sądząc po liczbie rurek.Tajemnicze kółka z wypustką to rewelacyjny system ping&ring, fantastycznie ułatwiający ustawienie masztów! Acha.

- Dobrze. To już wszystko wiemy.

Wszystko? A do czego jest ten  trapezoidalny hektar szarej szmaty? A jak się zwija, żeby wlazło do torby? Co ze skraplaniem pary wodnej wewnątrz namiotu? I CO Z NIEPRZEMAKALNOŚCIĄ?

- Tak, kochanie, teraz już na pewno sobie poradzimy.- Czasem bywam mądrą żoną.

Po trzygodzinnej szamotaninie jedno wiem na pewno. Zmieścimy się. Możliwe że, oprócz nas, zmieściła by się wewnętrz spora drużyna harcerska, lub średniej wielkości ciężarówka z przyczepą.

Wstępnie rozważam stacjonarne wakacje. Przecież nie bedziemy się codziennie szarpać z rozbijaniem tego monstrum. No, chyba, że wytrenujemy- dzień za dniem, po pracy, dwie godzinki rozbijania namiotu.

Już się cieszę.

11 komentarzy:

  1. ~domowa kurka4 lipca 2009 14:27

    o matko !!! też kupiliśmy namiot...ale mniejszy...chyba jednak trzeba będzie go sprawdzić, ale poczekam na dziecko , bo z mężem możemy się pozabijać przy rozkładaniu...

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Jaśminkowa4 lipca 2009 22:32

    Bardzo polecam rozbicie ćwiczebne, bo jak się zabierzecie do tego na wyjeździe, zmęczeni całodziennym hasaniem, to rzeczywiście możecie się pozabijać. Chyba, że macie namiot podobny do naszego poprzedniego, który właściwie rozkładał się sam. Czego serdecznie wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!!! Mamy wolne w sierpniu 22-23 to jeden termin. Tak wszystkie weekendy zajęte. Jak by Ci odpowiadało - napisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. do końca października i tylko ten termin mamy wolny. Jak masz jakiś plan, to napisz, żebyśmy wiedzieli, co robić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wolne- znaczy gracie, czy wolne- nie gracie? Pomału planuję dwa wakacyjne tygodnie i wychodzi, że startujemy w sobotę, 8.08, a wracamy w sobotę lub niedzielę 22-23.08. Jeśli masz jakieś zaplanowane koncerty- chetnie przyjedziemy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe,. czy ten namiot zmieściłby się w moim sadzie. Gdyby Ci wypadła droga przezeń , możesz rozbić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Jaśminkowa7 lipca 2009 14:56

    Zaboćku, a gdzie znajduje się Twój sad? Na dzień dzisiejszy kreska na mapie łączy Kraków z Wolinem, ale czasu jest jeszcze sporo, wszystko zdarzyć się może :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak będziesz na kresce drogi nr 10, jadąc z W-wy na Toruń, to po lewo jest mój sad:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Jaśminkowa8 lipca 2009 10:15

    Kombinuję od wczoraj. Ale wiele nie nakombinuję, zobaczy się w praniu. Pan Doktor stanowczo kazał nam wywieźć tarczyce nad morze, a ponieważ ciężko wysłać same tarczyce, trzeba będzie się udać razem z nimi...Zaczynamy Wolinem, a potem- kto wie? Jeśli wyniesie nas na środek Polski- dam znać.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~domowa kurka18 lipca 2009 20:32

    chyba jednak nie...ale cały czas woda stoi w ogródku i szkoda nam się taplać w wodzie...z namiotem...

    OdpowiedzUsuń