wtorek, 29 września 2009

Z figurami.

Pożegnanie lata wypadło mi jak sztuczna szczęka podczas recytacji.

Zabrałam wczoraj rower na przejażdżkę. Dosiadłam rumaka i ruszyłam dziarsko. Niedaleczko domu mam górkę do pokonania, niedługą, ale stromą, podjęłam więc próbę przekroczenia pierwszej prędkości kosmicznej na płaskim, żeby potem z rozpędu zdobyć szczyt. Tuż przed podjazdem zrzuciłam bieg na najniższy, klasycznie, a tu- brzdęk! Łańcuch spadł i podstępnie zablokował tylne koło. Ja- fruuu, lotem ślizgowym w mokrą trawę. 

Chwilę potrwało, zanim ustaliłam, które kawałki są moje, a które pojazdu. Starannie oddzieliłam jedno od drugiego i przystapiłam do naprawy. Dosyć mi się spieszyło, ponieważ jechałam do pracy. Nie będę wdawać się w szczegóły strasznych chwil, które potem nastąpiły, w każdym razie pięć minut później mogłam kontynuować podróż, zabierając ze sobą dodatkowego siniaka, ręce po łokcie upieprzone smarem, niewielką dziurkę w palcu wskazującym i kompletnie mokre od rosy spodnie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w drzwiach firmy minęłam się z Prezesem. Jego spojrzenie- bezcenne.

Bardzo lubię wracać rowerem z pracy. Między innymi dlatego, że połowa trasy biegnie z górki. Czyli, standardowo, dosiadłam rumaka i z rozwianym włosem pomknęłam przed siebie. Pamiętna porannych przypadków jechałam ostrożniej niż zwykle. Okazuje się, że siniaki na tyłku bardzo dobrze wpływają na poprawę pamięci. Na bezpieczeństwo kierowcy też, ponieważ gdy pękła opona w przednim kole, zdołałam z wdziękiem zeskoczyć, zamiast lądować- tym razem na betonie. Naturalnie, zepsuło się w miejscu pozbawionym komunikacji miejskiej. Dopchałam kulawego grata do domu, niedaleko, w pół godziny dałam radę.

Doprawdy, dawno jazda komunikacją miejską nie sprawiła mi tyle frajdy, co dziś rano :)

8 komentarzy:

  1. a jak zapachy autobusowe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem spoko. Z zapachami jest problem latem oraz w czasie deszczu (w innych porach roku). Szczęśliwie, ani jedno, ani drugie wczoraj nie dorzucało do puli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Olej ten rower, kup sobie quada, albo daj do zrobienia na zamówienie jakieś cacko. Są pasjonaci, którzy robią takie rzeczy, no i będziesz miała taki, jakiego nikt nie ma :) W Krakowie nawalił nam samochód i wróciliśmy na lawecie, ale za to w trzech salonach samochodowych przetestowaliśmy niezłe sprzęciki. ja zamówiłem sobie Opla kombi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy ja KOCHAM rower :) Żadne wywrotki, deszcze, czy awarie nie są w stanie osłabić temperatury tego uczucia. Już został zaopiekowany, pełny serwis, za półtorej stówy (!!!!) i jest jak nowy :)Krakowskie drogi zepsuły auto? To też jedna z przyczyn, dla których kocham rower. Dziury, dziurki, wądoły, koleiny, garby i łaty- przejechaliśmy dopiero co dwa tysiące kilometrów i doprawdy, takiej tragedii, jak na krakowskich drogach nie spotkaliśmy. Nasze półtoraroczne auto właśnie udaje się do naprawy, bo stuka, puka i zgrzyta. Nowy opel? Fajniutki :) A kombi to rewelacja. Wreszcie się człowiek mieści ze wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  5. i sama, sama, sama....sama założyłaś łańcuch?????

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakładanie łańcucha w rowerze z przerzutkami jest bardzo proste, bo to takie małe z tyłu jest ruchome i można łańcuchem mieszać dowolnie i bez wysiłku. Tym razem był problem, bo za szybko jechałam i łańcuch wklinował się między ramę a śrubę od przerzutki. Myślałam, że zostanę z liną łańcuchową :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hehe, ostatnio też ponownie oswoiłem rower i odkrywam zad***a, o których nie śniło się, że istnieją :) Do pracy pojechałem raz i nawet bez większych sensacji. A nawet, o dziwo, parę minut krócej ta podróż trwała, niż standardowa - samochodowa. Korki się przetykają :) Ale mnie niestety często w pracy potrzebny jest samochód, więc rower jest fanaberią i luksusem najczęściej. Za to kiedyś wybrałem się z domu na Bielany w celu nabycia drogą kupna spryskiwacza do kwiatków. Najpierw się przerzucałem z jednej na drugą stronę drogi, przez wzgląd na roboty drogowe. Potem bokiem i lusterkiem walnęła mnie w ramię przejeżdżająca furgonetka, spychając przy tym do rowu. Na koniec wyprawy przebiłem dętkę i prowadziłem rower przez pół drogi, po ciemku. Rozkosz. Co spojrzę na ten spryskiwacz do kwiatków to mi się szczęki niebezpiecznie zaciskają :)Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo jesteś dzielny, że jeździsz jezdnią. Jak nie kierowcy, którzy mijają na milimetry, to kanały, albo fale z asfaltu. Osobiście jeżdżę po chodnikach i trawnikach, niecierpliwie oczekując chwili, gdy zostanę na tym przyłapana przez nadgorliwy patrol :) Z rowerowymi dojazdami do pracy jest duży problem- odzieżowy mianowicie. Nie zawsze można wystąpić w bojówkach i polarze, z kolei dosiadanie roweru w oficjalnej, biurowej garsonce i butach na szpilce jest...no cóż, ciężko jest.

    OdpowiedzUsuń