czwartek, 26 listopada 2009

Bombki

  

Kupiłam właśnie, albowiem jestem wrażliwa na prawdziwe piękno :)

Nie powiem, humor mi się poprawił.

Prawdą jest, niestety, że punkt G znajduje się na końcu słowa "shopping".

7 komentarzy:

  1. Prawdziwe, piękne bombki dostałam od mojej babci. To są cuda - ręcznie malowane sople-bałwanki z wystającymi nosami, srebrno-czerwone muchomorki, dzwonki... Wszystkie są starsze ode mnie i trzymają się całkiem nieźle :) Co roku dodają uroku mojej choince :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Wg mnie na tym polega choinkowość choinki. Patrzę czasem na gotowe drzewka przygotowane przez dekoratorów i owszem, podobają mi się, te różne pióreczka, szale, motylki, jednokolorowy wystrój, ładniutkie są. Ale w domu w życiu nie postawiłabym czegoś takiego, ponieważ prawdziwa chionka musi mieć duszę. Bombek po babci zazdroszczę z całej siły, widziałam parę takich cacek na aukcjach. A wiesz, to bardzo dobry pomysł, będę zbierać dla wnuków. Tylko obecne bombki wytrzymają próbę czasu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, jeśli zapewni się im "odpowiednie warunki", może będą jeszcze służyć przez lata, chociaż - nie wiem jak jest z pochodzeniem Twoich bombek - nie mam zaufania do dzisiejszych gadżetów "Made in China" :) Mieszkam w Częstochowie i jest tu parę ciekawych "wytwórni gadżetów" - najstarsza zapałczarnia w Polsce (z końca XIX w.) wykorzystująca do dzisiaj maszyny z lat 30. ubiegłego wieku czy "Komozja", otworzona zaraz po wojnie, produkująca właśnie Bombki przez duże "B" :) Przeczytałam w jakimś artykule, że wysyłają je do Stanów, a cena za niektóre sztuki sięga nawet pół tysiąca dolarów... Polak to jednak potrafi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a u mnie, niestety, królują bombki ze styropianu...ze względów kocioekonomicznych.... ale ma tez takie starsze ode mnie...w pudełku...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że moje bombki mają przyzwoite, słowiańskie , pochodzenie :) Pszczółki są ze "Szklanej gwiazdy", z Brzeska. Częstochowę mam na celowniku, np. to: http://www.allegro.pl/item828233999_bombka_wesola_krowka_producent_bombki.html . "Nieco" odstraszają mnie koszty przesyłki, niejednokrotnie wyższe od ceny samej bombki... Za kilka dni powinny stanąć na Rynku świąteczne kramy, tam co roku zostawiam straszne pieniądze :) Szmergiel, i to z tych większych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Koty to poważny problem, zwłaszcza przy prawdziwym drzewku. Moje jest sztuczne, ale i tak przez trzy dni waruję przy nim ze spryskiwaczem do kwiatków :) To przeważnie wystarcza na wyjaśnienie kotu, gdzie jego miejsce. W zasięgu łapek wieszam bombki, do których jestem nieco mniej przywiązana, i jakoś leci. Zresztą, co roku MUSI coś się stłuc, na szczęście, i dla miejsca na nowe, piekniejsze sztuki :)Twoje zeszłoroczne drzewko było bardzo piekne, obie wiemy, że najważniejsze jest to, co dzieje się "wokół" choinki, a nie to, co na niej wisi :) Swoją miłość do bombek traktuję jako rodzaj nieszkodliwego maniactwa, jedni kolekcjonują kapsle, inni ozdoby choinkowe. Ja akurat kocham błyskotki, więc je zbieram, ale zawsze twierdziłam, że prawdziwa choinka powinna być przystrojona orzechami w cynfolii, piernikami, jabłuszkami i łańcuchami ze słomy. Oraz, przede wszystkim, powinna być OTOCZONA MIŁOŚCIĄ, co Twoje drzewko spełnia z naddatkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obejrzałam sobie galerię "Komozji"- fantazja! Nie dziwię się, że te bombki osiągają kosmiczne ceny. Na allegro jest kilka, nie wiem, co będzie, być może święta w tym roku spędzimy przy makaronie z serem, bo kasy mogę już nie mieć...

    OdpowiedzUsuń