Zapisałam się na kurs masażu.
Klepu, klepu.
Jeśli mam się zmuszać do wysiłku fizycznego, to niech on ma jakiś sens.
Oszukuję :) Zawsze chciałam, ale jakoś się nie składało. Teraz się złożyło, nader szczęśliwie, uszczęśliwie.
Wygląda to mniej więcej tak: instruktor (wykładowca? nadmasażysta?) trzyma rzecz o kręgosłupach, dyskopatiach, kończynach, barkach, rwach i innych tajemnicach ludzkiego ciała, potem rozkładamy karimaty i masujemy. Czyli przeciętny kursant najpierw jest wymasowany, potem sam klepie. Początkowo dało się odczuć pewne napięcie związane z odkrywaniem tajemnic własnego ciała wobec czterdziestoosobowej grupy obcych ludzi, na szczęście jest to do zwalczenia. Właściwie z chwilą, gdy ponad czterdziestoletnia kobieta przekonuje się, że w obecności dwudziestoletniej większości jest ze szkła.
Umiem już wyklepać kończynę górną, obręcz barkową, oraz grzbiet z kręgosłupem, czyli plecy. Na następnych zajęciach będą pośladki. Potem ma być noga (wiem, bo kazano nam umyć jedną, na wszelki wypadek, gdyby masowanie półdupków nie wypełniło całych zajęć).
Gdy wracam do domu, spęczniała wiedza we mnie domaga się natychmiastowego ujścia. Rozkładam na stole karimatę, na niej męża i ćwiczę. Nie powiem, moje akcje znacznie podskoczyły. Mężowie w pewnym wieku są znacznie bardziej zainteresowani masażem klasycznym niż erotycznym :)
Moje akcje podskoczyły również wśród znajomych. Co i rusz ktoś wpada "na kawę". Koleżanka widywana uprzednio raz w miesiącu teraz przychodzi co drugi dzień. W ostatnią sobotę klepałam ponad cztery godziny. Moje niefachowe łapki obrabiają jedną sztukę średnio 20 minut, policzcie sobie, jak bardzo stałam się atrakcyjna.
Zwariowałabym, gdybym nie była taka zachwycona :) Masowanie jest fajne. Uszczęśliwia. Najbardziej- mnie. Wreszcie mam wrażenie, że robię coś pożytecznego. Błogi uśmiech na twarzy spływającego (roztopionego z zachwytu, rzecz jasna) ze stołu człowieka też nie jest bez znaczenia. Miałam w planach tylko kurs masażu klasycznego. Ale teraz przymierzam się do następnych etapów. Bo może bez masażu segmentarnego lub drenażu limfatycznego nie potrafiłabym dalej żyć?
Pozdrawiam przyjacielskim klepnięciem w mięsień policzkowy.
Gratuluję! Mam zlecone masaże kręgosłupa, ale niestety nie mogę skorzystać z braku terminu. Nie mam niestety nikogo, kto potrafi masować.Twoi bliscy to farciarze:)
OdpowiedzUsuńOd zawsze to powtarzam, ale może nie dość często, ponieważ nadal nie są o tym przekonani :)Popatrz, jaka szkoda że jesteś tak odległym sąsiadem, przydałabym się na coś. Swoją drogą, to dziwne, że nie ma terminów, ponieważ wyglada na to, że jest olbrzymia nadprodukcja masażystów. Coś tu zapewne ma NFZ za paznokciami, jak zwykle zresztą.
OdpowiedzUsuńNa pewno się przekomarzają. To nie w NFZ brak terminów, tylko ja nie mam kiedy udać się do masażysty(ki). Szczerze żałuję, że sąsiadujemy przez tak wiele miedz :)
OdpowiedzUsuńhi,hi...moze jak już podciagniesz męża w tym masowaniu( zdrowotnie i relaksująco) zapała chęcią do erotycznego masowania....nie powiem np czym....
OdpowiedzUsuńSzkoda masaży, nie dość, że lecznicze, to jeszcze przyjemne. Cóż, czasem się nie składa. Ale szkoda.
OdpowiedzUsuńMasaż klasyczny zdecydowanie jest aseksualny :) Zobaczymy, co będzie przy relaksacyjnym, ale to chyba dopiero na czwartym stopniu, czyli powiem Ci za rok.
OdpowiedzUsuńNakręciłaś mnie :-) Bo ja też chciałem się kiedyś tej sztuki nauczyć i jakoś mi zeszło, ale jak napisałaś, to mi się przypomniało. Więc niewykluczone, że pójdę w Twoje ślady :-)Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo polecam. Dziwnym, nie do końca zrozumiałym dla mnie sposobem coś w głowie się zmienia, sprawia, że człowiek łapie dystans do życia. Endorfiny po wysiłku fizycznym? Szansa na ewentualną zmianę zawodu? Bliski kontakt fizyczny (bez głupich skojarzeń) z drugim człowiekiem? Może wszystko w kupie. W każdym razie- masaż rulez!Dziś odbieram laurkę z masażu klasycznego, a we wtorek zaczynam następny stopień :) Mówię Ci, ile mam zaproszeń na święta :) Ale to dobrze, bardzo dobrze. Gorzej, gdy człowiek czuje się niepotrzebny :)
OdpowiedzUsuńPoznałem onegdaj (1989-90) zalety profesjonalnego masażu, branego dwa razy w tygodniu, po obowiązkowej saunie z całym anturage. Po dwóch sesjach czułem wszystkie gnaty, zwłaszcza na łączeniach. Masakra. Po czterech czułem się luźno, po 6-7 nie miałem kości, robiłem w powietrzu podwójne nożyce, zabrałem się do stójki, przestałem jeździć po gazety autem itd., itp.. Po 6-7 miesiącach, poczuwszy się jak młodzieniaszek, zrezygnowałem z sauny i masażysty ( O, mój kochany Panie Jareczku, masażysto mistrzu świata). No, należy dodać, że wtenczas ważyliśmy 66 kg, w pasie spodenki mieli 82 cm.A propos spodeńki. Znalazłem w mojej chałupie pod Poznaniem spodeńki z tego okresu, i przez moment zastanawiałem się z nienawiścią w tle nad niesprawiedliwością, wszechobecną w pewnym wieku naszego życia. Ostatni pomiar- do kupna spodeeeenków to 131 cm, prz wzroście 165 cm.Moja aktualna małżonka ma w pasie 70 cm. Kosztowne jest ubieranie się przy tych gabarytach. Taniej było dwadzieścia lat temu jechać do Berlina, kupować szmatki u H.Bossa.No, i przyszedł ten dzień, kiedym zfundował sobie masażystę - no, tak we wrześniu - aby po dwóch sesjach, bardzo delikatnych, pierdalnąć et podziękować mistrzowi za zadaną boleść ogromną, a co najgorza - stracić wiarę w wymiary z rokuprzewrotu gospodarczego L.Balcerowicza.
OdpowiedzUsuńTeraz leczniczo nie robi się masażu łamiącego kości. Chyba, że zażyczysz sobie masaż treningowy, sportowy, wtedy owszem, czemu nie? Taki masaż zastępuje intensywny trening :) Ale są przeciwwskazania, żeby toto przeżyć, najlepiej jednak być sportowcem.Widzisz jaka jestem mondra? :)Od samego masażu nie schudniesz, za to może poprawić ci się samopoczucie, na tyle, że spodenki na jedną nogę przestaną psuć ci humor.
OdpowiedzUsuń