sobota, 26 stycznia 2008

*

Niesprawiedliwe jest życie oraz ciężkie. Nie dość, że jestem ciężko chora na katar oraz inne takie, które nie dają żyć bez kaszlu. Nie dość, że chory jest mały synek oraz mąż(dwóch chorych facetów!Sama się dziwię, że nie zwariowałam!)Nie dosyć, że mam popierdoleńczo napięte terminy w pracy i żadnych luzów. Żeby mnie otóż dobić, dyrekcja szkolna licealna starszego dziecka zarządziła zebranie. Wywiadówkę.

Wyjątkowo nie było psychologiczno-psychiatrycznych pogadanek uświadamiających rodzicom, żeby nie zabijać dziecka tuż po powrocie do domu. Wygląda na to, że złota młodzież tak zbrzydła wychowawczyni, że byłaby zgoda na Czyny. Potwierdziły to zresztą słowa, które padły chwilę później. Oni (obcy, czy co?) się nie uczą. Zachowują się skandalicznie. Tyle uwag w dzienniku (np.uczeń na lekcji rzuca cyrklem do śmietnika)(mówimy cały czas o osiemnastolatkach). Frekwencja najniższa w szkole (ok 90%)(!)(!!!). Średnia ocen najniższa (3,5)(!!!!!!!). No nic, tylko brać się za robienie nowych dzieci, bo z tych już nic nie będzie. Pięcioro uczniów dostało naganę dyrekcji za opuszczone lekcje. 32 GODZINY nieusprawiedliwione to podstawa do nagany dyrekcji. Koło 70 h nieusprawiedliwionych- wylota ze szkoły. Jest motywacja, nie?

Zgrozą powiało, gniot psychiczny wcisnął przerażonych rodziców pod ławki. Po półgodzinnym praniu mózgów gdzieś spod stołu padło rzucone drżącym głosem:

-To o nich nic dobrego nie da się powiedzieć?

Noooo, po ciężkiej chwili, szczelnie wypełnionej wpychaniem niesfornej matki pod klepki podłogowe przy pomocy Wzroku, okazało się, że Oni lubią nauczyciela od chemii, nawet mają dobre oceny z tego jedynego przedmiotu. Wstał drugi rodzic, otrzepał piórka:

- Powiem, co myślę o tej szkole, ponieważ zdecydowaliśmy z synem, że po feriach będzie się uczył gdzie indziej. Jestem wykładowcą, uczę nieco starszą młodzież. Proszę się zastanowić, dlaczego młodzież źle zachowuje się na lekcjach, być może nauczyciele nie mają nic ciekawego do powiedzenia? Ja na przykład nigdy nie przyznałbym się do tego, że ktoś na mojej lekcji rzuca cyrklem, bo to oznaczałoby, że nie mam mu niczego do zaproponowania. Nauczyciele (tu padły nazwiska) lekceważą uczniów, nie motywują do pracy, straszą. Nie ma żadnego wsparcia ze strony wychowawcy, bo dzieci boją się rozmowy z Panią (oj, wierzę).

Itd, itp. Dodaje smaku fakt, że wychowawczyni nie usprawiedliwia nieobecności, pomimo posiadanego w dzienniczku wpisu od rodzica, bo takie pojedyncze dni i godziny to na pewno wagary.

Nosz kurwa, już w połowie zebrania podjęłam decyzję, że bedę przekonywać dziecko do rezygnacji z tej kolonii karnej, póki czas. Szkoła? Wolę zdrowego na umyśle nieuka, niż jaśnie oświeconego szczura w wyścigu.

Przekazałam wieści z zebrania w bardzo łagodnej formie, bo bardzo współczułam dziecku ciężkiego życia. Reakcja była taka, jak w tym kawale, co to wychodzi rankiem góral na halę i woła: -Ech, góry, jak jo wos kochom!! A echo, z przyzwyczajenia, odpowiada:-mać, mać, mać. Wiadro pomyj dostałam na głowę, że się czepiam, nie doceniam, nie szanuję...

Cała moja dobra wola wyparowała w mgnieniu oka. Na resztę spuśćmy litościwie zasłonę milczenia. W każdym razie Michał jeszcze żyje.

Zebranie trwało na tyle długo, że nie zdążyłam na basen.

Po powrocie do domu trzasnęłam dwie szybkie banie, zapomniawszy, niestety, że na pusty żołądek się raczej nie pije. Kac dzisiejszy jest podwójny- moralny, i zwykły, pijacki.

Teraz można dodać na zakończenie stary, ale jakżesz aktualny tekst:

http://pl.youtube.com/watch?v=nWYfcOi7cpM&mode=related&search=

4 komentarze:

  1. godles45@autograf.pl27 stycznia 2008 21:56

    Jak możesz, to przenieś go z tej szkoły, bo w końcu uwierzy, że jest do niczego i dopiero będzie. Takim nauczycielom powinno się odbierać prawo do zawodu.

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Ja w 3 klasie miałam 266 godzin nieobencości. Nie wywalili mnie ze szkoły tylko dlatego, że wstawił się za mną dyrektor :))) Ale była jazda ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym go przeniosła, ta szkoła to kompletna porażka! Kłopot w tym, że Michał jest obecnie na etapie "na złość mamie dostanę kataru". Nawet jak się użaliłam nad ciężką dolą uciemiężonego ucznia, to mi się oberwało, że się nabijam, czepiam...Cholera mnie trzaska na własną niemoc. Chciałabym pomóc i mogę to zrobić, ale jeśli osoba tej pomocy potrzebująca nie potrafi jej przyjąć? Popełniło się gdzieś kiedyś parę błędów, teraz się to mści. Nic, poczekam, emocje opadną, ruszę temat znowu. Na szczęście zaczęły się ferie, mamy trochę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam ponad trzysta :). Na szczęście wszystkie usprawiedliwione, więc udało się ujść cało. Dobra frekwencja w mojej klasie to było ok 75%. Średnia ocen niewiele się wychylała ponad 3, a nie było wtedy jedynek. Ostatnio mieliśmy dwudziestolecie matury. Naocznie mogłam się przekonać, że NIKOMU nie zaszkodził luźny stosunek do szkolnego regulaminu. Tylu sensownych osób w jednym miejscu nie widziałam nigdy w życiu. Nie wiem, co zadecyduje Michał, ale ja spdałabym z tej szkoły, podpalając na pożegnanie. Chyba się robie nerwowa.

    OdpowiedzUsuń