sobota, 9 lutego 2008

O poranku

Jechałam sobie dziś samochodem. Był wczesny poranek. Jak na sobotę oczywiście, w każdym razie było już jasno. Nie powiem, że byłam całkiem przytomna, ale wzrok już całkiem przyzwoicie funkcjonował. Podjechałam leniwie do skrzyżowania, czerwone światło, stop. Skrzyżowanie z tych wiekszych, na światłach stoi się długo. Z nudów rozejrzałam się po okolicy.

Na pobliskiej wysepce stał młody człowiek i mile się do mnie uśmiechał. Usmiechnęłam się i ja. Na to młodzian wykonał przepiękny piruet, ściągając jednocześnie spodnie. Tym razem spojrzała na mnie owłosiona dupa. Dupa falowała, rytmicznie postukując agrestami.

Doznałam trwałego opadu szczeny. Wgapiałam się w ten goły tyłek przez dłuższą chwilę, aż ocucił mnie klakson. Światło było zielone, inni chcieli mimo wszystko jechać dalej.

Teraz się zastanawim, czy to życie się na mnie wypięło, czy tylko rzyć?

4 komentarze:

  1. rzyć się pisze przez "rz". Ale faktycznie widok musiałbyć arcycudny :)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłam. Cudny może nie, ale na pewno zaskakujący. Do tej pory nie mogę się otrząsnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakze Ci zazdroszcze. Kurczak tez...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma czego. Został mi wytrzeszcz oczu, obawiam się, że na zawsze. No i siniaka mam na brodzie, jak mi szczena hukła o podłoże.

    OdpowiedzUsuń