Film nagrany przy użyciu aparatu fotograficznego. Myślę, że lepiej bedzie poprzestać na robieniu zdjęć. Najbardziej ucierpiała fonia, a i wizja, jaka jest, każdy widzi.
Byli, pewnie, że byli. Co prawda nie na koncercie dla dzieci, ale byli. Bardzo ich lubię. To pierwszy zespól szantowy, na który "zapadłam". Na pierwszych shanties w moim życiu (`88(!))kręciło się tu i ówdzie kilku chłopaczków w niebieskich podkoszulkach, podpisanych, oczywiście, Mechanicy Szanty. Wyobraziłam sobie, w ciemnocie swojej, że to obsługa koncertu. Potem wyszli na scenę, dali czadu, z nerwem, jak to oni. Dali się ładnie zapamiętać. Z łabudidaj się nie natrząsaj, trzeba zobaczyć na żywo, film strasznie kaleczy. To jest ukochana piosenka mojego dziecka, pod warunkiem, że występuje w komplecie z wykonawcami, na żywo oczywiście. Koncert bez "statku z bananami" nie ma prawa istnieć.
Łabudidaj. Może być. Grunt, że troche atmosfery jest widać.Czy "Mechanicy Szanty" też byli? Tam gra jeden mój można powiedzieć wychowanek.
OdpowiedzUsuńByli, pewnie, że byli. Co prawda nie na koncercie dla dzieci, ale byli. Bardzo ich lubię. To pierwszy zespól szantowy, na który "zapadłam". Na pierwszych shanties w moim życiu (`88(!))kręciło się tu i ówdzie kilku chłopaczków w niebieskich podkoszulkach, podpisanych, oczywiście, Mechanicy Szanty. Wyobraziłam sobie, w ciemnocie swojej, że to obsługa koncertu. Potem wyszli na scenę, dali czadu, z nerwem, jak to oni. Dali się ładnie zapamiętać. Z łabudidaj się nie natrząsaj, trzeba zobaczyć na żywo, film strasznie kaleczy. To jest ukochana piosenka mojego dziecka, pod warunkiem, że występuje w komplecie z wykonawcami, na żywo oczywiście. Koncert bez "statku z bananami" nie ma prawa istnieć.
OdpowiedzUsuń