czwartek, 20 marca 2008

Bufonem być

Impreza była.

Prezes zaprosił imieninowo na kolację do restauracji hotelowej pracowników, kontrahentów, oraz "osobistości". Szef prosi, pracownik nie odmawia, poleciałam na tę kolację. Stolików było kilka, dziewczynki z pracy posadzono przy jednym stoliku, chłopczyków przy drugim (strach przed komplikacjami, czy głęboka znajomość życia?), pozostałe stoły zajęły profesory, doktory, dyrechtory, generały i generałowe. Imprezy mają to do siebie, że w miarę ubywania gości i płynu we flaszach atmosfera się zagęszcza. 10 samotnych dziewczynek zaczęło niepokoić panów pozostałych na sali. Przy deserach przyżeglowało dwóch takich.

Patrząc na nich naszła mnie myśl gdzie kończy się duma z osiągnięć a zaczyna fanfaronada?

Nie można powiedzieć, panowie byli z osiagnięciami, tytułami, prawami własności. Nie kryli się z tym. Przeciwnie, rozkładali z zapałem pawie ogony, pokazując palcem co barwniejsze piórka, żeby publika czegoś nie przegapiła. Zrobili na mnie wrażenie. Złe zresztą. Bo zauważyła mi się różnica między ludźmi wartościowymi, a ludźmi z osiągnięciami. Ludzie pewni swojej wartości nie potrzebują się przechwalać, bo po co. Są pewni swego i siebie, stać ich na skromność. 

Współczuję serdecznie ludziom, którzy dochapali się tytułów, stanowisk, kasy, a nie potrafią obyć się bez bezustannego potwierdzania swojej pozycji. Czyżby to była wartość wyrażona w monecie wyłącznie? Współczuję.

Największy podziw wzbudził we mnie jeden taki, który na wieczorową imprezę w eleganckim hotelu przyszedł w kwiecistej meksykańskiej koszuli. Bardzo się dobrze w niej prezentował, nie wyglądał na skrępowanego świadomością, że reszta panów paraduje w jedwabnych garniturach. Okazał się być ten pan znakomitym lekarzem. On się tym pochwalił? Nieee, skąd, przedstawiono go. Przedstawiający dołożył piórko do swego ogona, bo zna i może przedstawić. Z lubością wygrzewał się w blasku cudzej sławy.

Wicie co? Szczęśliwszy jest śmieciarz, dumny z wykonywanej pracy, niż dyrektor nieustannie otaczający się lizodupcami w celu dopieszczenia ego.

 

 

7 komentarzy:

  1. ~regulowana-manualnie22 marca 2008 13:34

    ja także nie lubię takich ludzi. którzy myślą, że wiedzą wszystko i są najlepsi. nadęci egocentryści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesolego po Świętach!!! (Kurczak w Krużewnikach ma polskie litery, pije polskie piwo i cieszy się jak akurat nie ryczy:).Co do nadętych - pewnie nie lubilabyś Oćca Kurczaka O_o

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki i nawzajem, teraz to już chyba Wesołego Poświątecznego. Musiałam przyjść do pracy, żeby sie dorwać do komputera, mój domowy odmówił współpracy, baran jeden wielkanocny. Nie wiem, czy bym nie lubiła, niektóre ze spotkanych egzemplarzy były nawet sympatyczne. Pawie spotykam w ZOO i podziwiam. Wzięło mnie z zaskoczenia, nie zdawałam sobie sprawy ze skali zjawiska. Może dlatego, ze w prefesorsko-dyrechtorskim środowisku nie bywam z racji marnych zasług własnych. Może to kompleksy się odzywają, albo co.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przemądrzałych też nie lubię. Osobniki z imprezy były raczej chwalipięckie do przesady. Zresztą, może właśnie tak trzeba?

    OdpowiedzUsuń
  5. godles45@autograf.pl25 marca 2008 17:01

    Mam takiego w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wkurzające, nie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Cały czas mam ochotę na pawia na jego buty.

    OdpowiedzUsuń