piątek, 14 marca 2008

Pratchett

Na pewną imprezę mój przyjaciel Maciek przyniósł książkę. Niby że ko-niecz-nie muszę przeczytać, bo rewelacyjna. Mało miałam czasu, bo akuracik Pimpuś był malutki i chory, nie był to czas sprzyjający skupieniu na słowie pisanym. Zabierałam się za tą książkę jak jeż do pierdolenia. O rany, jak straszliwie nie chciałam jej przeczytać! Jak chyba żadnej innej książki w życiu. No, ale od czego ma się przyjaciół, Maciek przy każdym spotakniu natarczywie dopytywał się, czy już przeczytałam? W końcu się poddałam. Ile można wymyślić powodów, dla których w ciągu tygodnia nie sposób przeczytać nawet jednej jedynej stroniczki? Zajrzałam. Zawsze lubiłam fantastykę, początek więc mnie nie zbrzydził. Dalej było nieźle, choć bez rewelacji. Aż trafiłam na takst, który mnie powalił na kolana. Przeczytałam tę książkę, siłą rozpędu wszystkie inne tego autora. Podobno są do siebie podobne, można mieć przesyt, i tak dalej. Może i jakaś racja w tym jest. Co nie przeszkadza, że każdą następną książkę łapię jak pies gończy na tropie. Smaczków szukam, w każdej książce jest przynajmniej jedno zdanie, dla którego warto przeczytać całość, choćby rzeczywiście były powtórzenia. A, zresztą, nawet i powtórzenia lubię, tak to już jest z miłością, dla niektórych wady, dla mnie to zalety. Poniżej fragment, na który się złapałam, jak rybka na tłustego robala.

 

"Bardzo zaś daleko, ale na kursie kolizyjnym, najwspanialszy z bo­haterów Dysku zrolował sobie papierosa, całkiem nieświadom roli, jaką wyznaczył mu los.

Dość niezwykły był przedmiot, który fachowo skręcał w palcach. Jak wielu wędrownych magów, od których nauczył się tej sztuki, miał zwyczaj chować niedopałki w skórzanej sakiewce i wykorzystywać je potem na świeże skręty. Żelazne prawo średnich stwierdzało zatem, że część tytoniu od wielu lat była spalana niemal bez przerwy. To coś, co bezskutecznie usiłował zapalić, było... właściwie można by z tego budować drogi.

Tak znakomitą reputacją cieszył się ów wojownik, że grupa barba­rzyńskich jeźdźców zaprosiła go, by zasiadł z nimi przy ognisku z koń­skiego nawozu. Nomadowie pochodzili z regionów bliskich Osi i na zimę zwykle migrowali w stronę Krawędzi. Rozstawili swe wojłokowe namioty w straszliwym upale zaledwie -3 stopni i włóczyli się z nosami obłażącymi ze skóry, narzekając na groźbę udaru słonecznego.

- Jakie są najwspanialsze rzeczy w życiu mężczyzny? - zapytał wódz nomadów. Należy mówić o takich sprawach, aby zachować sza­cunek w kręgach barbarzyńców.

Siedzący po prawej wychylił koktajl z kobylego mleka zmieszane­go z krwią śnieżnej pantery, po czym przemówił.

- Ostry horyzont stepu, wiatr we włosach i świeży koń pod sio­dłem.

- Krzyk białego orła na wysokości, śnieg padający w lesie i celna strzała na cięciwie - oświadczył ten z lewej. Wódz pokiwał głową.

- Jest to z pewnością widok twego wroga leżącego bez życia, hań­ba jego szczepu i lamenty jego kobiet - stwierdził.

Wokół rozległy się pomruki aprobaty wobec tak skandalicznych przechwałek.

Wódz zwrócił się z szacunkiem do gościa, niewielkiej postaci, sta­rannie rozgrzewającej przy ogniu ślady odmrożeń.

- Oto gość nasz, którego imię jest legendą - powiedział. - On nam powie, co jest najwspanialszego w życiu mężczyzny.

Gość przerwał kolejną nieudaną próbę zapalenia papierosa.

- Czo mówiłeś?

- Pytałem, jakie są najwspanialsze rzeczy w życiu? Wojownicy pochylili się. Warto będzie tego posłuchać. Gość zastanawiał się dość długo i w skupieniu. I po pewnym cza­sie oświadczył:

- Gorącza woda, dobre żęby i miękki papier toaletowy."

 

 

 

12 komentarzy:

  1. Powinno być piwo w miejsce gorącej wody...

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, w obliczu rzeczy NAPRAWDĘ ważnych, nawet trup wroga traci na znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zimna wodka i ogorek kiszony (kocham tego pana na p;)Za tydzien o tej porze tez nie bede spal - bede rzygal zapewne dalej niz widze do totalnie polskiego kibla, jeszu, jak sie ciesze!!!!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczak, na litość, wpis o 4.40? Narzekam ostatnio na nadmiar pracy, rzeczywiście, owocuje to silnym zwiazkiem z komputerem, ale 4.40? Chyba, że wcześnie wstajesz. W takim wypadku troche współczuję. W przeciwnym- nieco zazdroszczę (bo mnie się już nie chce).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Pratchetta czytam namiętnie i właśnie poszukuję 'straży nocnej' , a mój ostatnio ulubiony frament to: ta-daam: ' Gdyby te szczury były zatrute ołowiem zamiast arsenem, można by im zaostrzyć nosy i używać jako ołówków.' Jakoś tak mnie rozbawił do łez :) wyobraźcie to sobie... hiehie

    OdpowiedzUsuń
  6. O to, to, wyobraźnia rusza z kopyta. Nocna Straż też jeszcze przede mną. Po tytule podejrzewam, że będzie Vimes, lubię, ale stęskniłam się za babcią.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jam dopiero przy nr 19 'Na glinianych nogach' ale skoro 'straż' już jest , to czego mam sobie nie sprawić? :) co nie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie. Narobiłaś mi smaka, jutro lecę kupić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde, nie czytałem. Muszę nadrobić. Kiedyś tak samo namiętnie lubiłem Ursulę LeGuin, ale to faktycznie dobre.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny jest Pratchett. Trzeba tylko "się złapać".

    OdpowiedzUsuń
  11. a co mi tam, dorzucę jeszcze jeden cytat (z jedynki - bo wróciłam i se czytam, hehe panie tego, od poczatku):"Płonęła już cala biedniejsza część Morpork. Bogatsi, godniejsi mieszkańcy Ankh, na drugim brzegu rzeki, reagowali na sytuację z bezprzykładną odwagą, gorączkowo burząc mosty." -no i śmieszne, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja też jeszcze jeden:W dżungli środkowego Klatchu rzeczywiście istnieją zagubione królestwa tajemniczych amazońskich księżniczek, które chwytają mężczyzn i wykorzystują ich do specyficznie męskich zadań. W samej rzeczy są one trudne i wyczerpujące, a nieszczęsne ofiary nie wytrzymują długo*.* To dlatego, że naprawa bezpieczników, wieszanie półek, sprawdzanie dziwnych hałasów na strychu i stzryżenie trawników może w końcu pokonać nawet najsilniejszy charakter.

    OdpowiedzUsuń