niedziela, 10 sierpnia 2008

6

Z leniwej Kudowy pojechaliśmy do Srebrnej Góry w Górach Sowich. Bo podobno fantastyczna twierdza...Ach, te Inne zainteresowania...

Najpierw się zgubiliśmy. Miasteczko było, owszem, ale twierdzy ani śladu. Tubylczynię znaleźliśmy w restauracji. Wiadomo, lody. Wyjaśniła nam, że ten parking, który uznaliśmy za totalnie bezsensowny, bo duży, w środku lasu i z parkingowym, to właśnie punkt wyjścia do twierdzy.

- Nie ma żadnych drogowskazów, ale na pewno tam.

W restauracji były zdjęcia okolicy. Padłam przed nimi na kolana, posypałam głowę popiołem i prawie przysięgłam, że już nigdy nie wezmę aparatu do rąk.

Zastanawiam się, jak inni to robią, że trafiają bez błądzenia. Bo trafiają, widziałam. Dojechaliśmy do stosownego parkingu, żadnych drogowskazów rzeczywiście nie było, z dwóch możliwych kierunków wybraliśmy, rzecz jasna, niewłaściwy. Tubylec, palec, udało się. Przedarliśmy się dziką dróżką pionowo w górę, gdy tymczasem inni zwiedzający, bez żadnych cudów, doszli wygodną, szeroką, łagodną drogą. 

Zdjęcia twierdzy srebnogórskiej powinno się robić z lotu ptaka, inaczej zasłaniają drzewa. A szkoda. Po Kłodzkich doświadczeniach byłam uprzedzona. Jedno spojrzenie na twierdzę wystarczyło, żebym ją pokochała prawdziwą miłością. A jaki cudny przewodnik, fantastyczny! Pruski ciuch z epoki,

  

karabin skałkowy w dłoni, ogromna wiedza, pasja i talent krasomówczy. Najlepszy przewodnik, jakiego w życiu spotkałam. 

Tu go lepiej widać:

  

Artysta przewodnik. Oby więcej takich. Była demonstracja ładowania i strzał z tego skałkowego cudeńka, więc synek też pokochał przewodnika. Ech, rozmarzyłam się. Świetne miejsce, polecam gorąco.

Camping był w Woliborzu. OZNACZONY! Trafiliśmy bez błądzenia, choć wytworność miejsca budziła co do tego wątpliwości. Kuta, żelazna brama, podjazd dla powozów, stareńkie mapy i zdjęcia na ścianach pensjonatu, antyki po kątach, szerokie schody, nadające się w sam raz dla Scarlet O'Hara, basen dla gości, las wdzierający się ze wszystkich stron, trawa perfekcyjnie przystrzyżona, uprzejmy recepcjonista posługujący się biegle co najmniej trzema językami. A może to właściciel, a nie recepcjonista? Nie wiem.

  

Najdroższe miejsce na trasie, 3 osoby+ namiot + samochód kosztowały 52 zł. Możliwość postawienia samochodu obok namiotu, zamiast na parkingu przed pensjonatem (pensjonat to to czerwone między gałęziami) kosztowała 10 zł. Pan smutnym głosem informował, że to drogo, ale można podjechać, wypakować rzeczy i auto odwieźć na parkig, wtedy będzie taniej. Uśmiałam się. Gdybyśmy niezbędne rzeczy umieścili w namiocie, sami nie zdołalibyśmy wetknąć do niego nawet palca u nogi. Zdecydowłam się na  naganną rozrzutność i zapłaciłam za auto. W przeciwieństwie do innych użytkowników campingu, głównie Niemców i Holendrów, pokornie odstawiających swoje pojazdy. Śmiesznie wyszło, bo na innych campingach cena za auto wynosiła od 5 do 9 zł, więc różnica nie była wielka. W innych miejscach recepcjonista nie informował, że to drogo, więc goście o tym nie wiedzieli i wszyscy za auta płacili bez zastanowienia. Cóż znaczy siła sugestii.

Jeśli nie brać pod uwagę rozpanoszonych Niemców- Leśny Dwór to piękne miejsce. Ale jak można ich nie brać pod uwagę? Choć przyznam, że jeden Niemiec był całkiem sympatyczny.

Kolejny dzień, kolejna wyprawa. Celem była Wielka Sowa, najwyższy szczyt pasma. Szło się świetnie. Widoki przepiękne, a ścieżka błyszczała w słońcu. Nie chce mi się sprawdzać, jaki minerał daje taki efekt, dopóki nie wiem, mogę sobie wyobrażać, że to było czyste srebro. Srebrna góra     

z zaczarowaną wieżą na szczycie. Tylko księżniczki z warkoczem do ziemi brakuje.

  

Z prawdziwą przyjemnością wrócę kiedyś w Góry Sowie. Niewielkie pasmo, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się z nim zaprzyjaźnić.

W pobliżu Woliborza jest miasteczko górnicze Nowa Ruda. Udostępniono tam dla zwiedzających nieczynną kopalnię węgla. Skusiliśmy się, słusznie zresztą. Kolejny świetny przewodnik- pasjonat, a kopalnia, cóż, prawdziwa do bólu.

  

CDN

7 komentarzy:

  1. Hm...ja Srebrną Górę kojarzę przede wszystkim z jazzowych majówek. Mój kolega basista stamtąd pochodzi i co roku zaprasza muzyków na nieformalną biesiadę. Impreza jest zawsze ostra. Rzec by można - za ostra. Kilka osób dostało już z przepicia zapaści. Ale i tak jest super :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę, potwierdza się, że jest to miejsce magiczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~wiejska gospodyni6 września 2008 23:48

    a koło srebrnej teraz mieszkam...a do zwiedzania polecam Braumov w Czechach i opactwo benedyktyńskie/ w samym rynku/...jest tam globus/ w bibliotece/ , na którym nie ma jeszcze Australii i mumie...i cała piękna reszta...ok...25 km od Nowej rudy...na przyszłe wakacje???!!! pozdrawiam...wędrujacą rodzinke

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za namiary, nie omieszkam skorzystać, gdy znajdę się w pobliżu. W przyszłym roku pewnie nie, bo dziecko złapało morskie zainteresowania i pewnikiem najbliższe wakacje będą z konieczności nadmorskie. Ale za dwa lata, kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Przewodnik Srebrna Góra10 września 2010 03:24

    Dziękuję za miłe słowa o mnie i zapraszam ponownie na Twierdzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę, jednak świat naprawdę jest mały :) Witam serdecznie, czuję się zaszczycona. Twierdzę zapewne jeszcze niejednokrotnie odwiedzę, ponieważ to, co napisałam to najczystsza prawda. Od wizyty minęły dwa lata, a Was nadal mam w sercu, i w głowie. Szacun, i serdeczne pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jeśli zdjęcia w górskiej perle, to tego pana :) http://photo.net/photodb/member-photos?user_id=2293458 nasz srebrnogórski fotograf :)

    OdpowiedzUsuń