środa, 25 marca 2009

Zima

Wyjeżdżałam  dziś z przydomowego parkingu, poprószonego nieco śniegiem. Zima za nami, odrobina śniegu na drodze nie zrobiła na mnie wrażenia. Lusterko, wsteczny, gaz, jedzie... stoimy. Co jest, psiakrew?! Brym brym się robi, a auto stoi!

Wolniutko ruszam i wziuuuu, przez krawężnik, chodnik, na trawnik. Dobrze, że sąsiad, który zwykle parkuje w tym miejscu zdążył pojechać do pracy. Zgłupiałam, bo przecież droga ledwo przykryta śniegiem, ślisko, owszem, ale bywało już gorzej i takich cudów, jak żyję i jeżdżę, nie zanotowałam. Przeklęłam pochopnie ubrane letnie ogumienie. Muskając gaz niczym motylek wyprowadziłam auto na drogę. Wyjazd z osiedlowej uliczki prowadzi z górki, na oko ze trzydzieści stopni. Czujnie zjeżdżałam z niej pół na godzinę, a i tak niemal mi się udało staranować pojazd pędzący pięć na godzinę główną drogą (też z górki, jakieś 15 stopni). Prawdziwą chwilę grozy przeżyłam, gdy ujrzałam we wstecznym lusterku nadjeżdżający samochód. Panika w oczach kierowcy nie zostawiła miejsca na złudzenia- dałam gaz do dechy, przerażone auto złapało kawałek nieśliskiego i z zawrotną prędkością trzy na godzinę przy pracy silnika wskazującej na próbę startu w kosmos wyjechaliśmy na główną. Zdążyłam, spanikowany człowiek w aucie za moimi plecami gładkim ślizgiem przegrzał oba, puste na szczęście, pasy, i zatrzymał się przy próbie staranowania krawężnika. Trzy na godzinę dojechałam do jeszcze główniejszej drogi, na której drogowcy zrobili co trzeba, więc tylko chwila grozy na zakręcie, a potem spokojniutko, do celu.

U celu zobaczyłam człowieka, który zakładał na koła łańcuchy.

W Krakowie. 

Pod koniec marca.

14 komentarzy:

  1. U mnie też zima. Na szczęście pozbyłem się samochodu i nie przeżywam horrorów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie pobity rekord. Drogę do pracy, którą normalnie przejeżdżam w 12 min pokonałam w 1,30 godziny, zaliczając w gratisie 2 stłuczki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka piękna zima tego lata, że ja na wszelki wypadek ostatnio nie wychodzę z domu bez nart lub łyżew :-)zielony-borsuk.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoko, bez auta też można się ślizgnąć. Trabiego się pozbyłeś. Naprawdę myślisz, że na szczęscie, czy powtarzasz sobie, żeby uwierzyć?

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudze stłuczki, mam nadzieję? Popatrz- nie masz auta, masz problem. Masz auto- też masz problem. Nie ma sprawiedliwości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbyś dodała, że nosisz parasol dla ochrony przed lawinami, typowałabym, że mieszkasz na Kasprowym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~domowa kurka27 marca 2009 19:30

    taki widok godny skomentowania...choć ja nie jeżdżę na łańcuchach, to u nas to norma...w marcu...zwłaszcza podjazd pod forty...

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety, mieszkam w mieście, które "górę" ma tylko w nazwie. Chociaż... W lesie niedaleko mnie "wznosi się" górka o dumnej nazwie Tatrzańska. Muszę sprawdzić, czy tamtędy przypadkiem nie schodzą lawiny, żeby móc nieco z parasolem pospacerować :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Parasol zawsze w modzie, jak stopnieje śnieg i lawiny przestaną zagrażać- przyda się do ochrony przed bandziorami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Się mieszka w górach, to łańcuchy nie dziwią. W Krakowie natomiast jeszcze auta z łańcuchami NIGDY nie widziałam. Podobno nie wolno, bo nawierzchnia się niszczy. Ha ha, nawierzchnia...Zrobię zdjęcia tej "nawierzchni", doprawdy, ciężko byłoby ją bardziej uszkodzić. Tym razem łańcuchy były potrzebne, bo przy każdym wjeździe w boczną uliczkę gromadziły się kolejki uszkodzonych aut, nie dało się jeździć, taka była ślizgawica.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ skąd, słońce zagląda mi przez ramię, ptaszki śpiewają, koty drą mordy, fiołki nieśmiało wystawiają nosy z ziemi- aż się nie chce wierzyć, że dwa dni temu było biało.

    OdpowiedzUsuń
  12. No to Kur chyba nie dojechal do Polski bo zadnego bialego chlopak nie widzial... No, chyba, ze przespal.

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba przespał i śpi nadal, bo białe nawet dziś rano było wyraźnie widoczne :) Większą ilość, a nawet podobnież klęskę urodzaju mają w Tatrach górale zapraszali (zwłaszcza tych z dutkami) Kurczak w Polsce na stałe, czy chwilowo?

    OdpowiedzUsuń