wtorek, 26 maja 2009

Ziółka

Mam pewne podejrzenia, że starość jest wtedy, gdy nie można sobie przypomnieć co to zioło, za to ziółkami żyje się na co dzień.

14 komentarzy:

  1. Bóg Cię Kocha :))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. "Idealna sylwetka", "program antycellulitowy", "odchudzanie z alli", "cierpisz na zatwardzenia". Żadna miłość nie jest bezinteresowna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Starość jest wtedy, gdy wszystko, co ma się zdarzyć, już się zdarzyło.A ziółka... już nie będzie się ziółkiem. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytasz czasem nastoletnie blogi? Ilu tam jest starców, którzy przeżyli już WSZYSTKO :) Ale masz rację, to musi być wtedy, gdy nie ma już nadziei, a zielone wyplewiono z duszy i umysłu. Na szczęście, ten stan można osiągnąć, ale nie jest to obowiązkowe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~domowa kurka27 maja 2009 19:27

    starość nie radość...

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Jaśminkowa28 maja 2009 00:20

    To już zależy od egzemplarza. Radości trzeba się nauczyć, niektórzy faktycznie słabo wiedzę przyswajają.

    OdpowiedzUsuń
  7. Młodość nie wieczność. Śmierć nie wesele....

    OdpowiedzUsuń
  8. a może to nie starość a chwilowa utrata pamięci?

    OdpowiedzUsuń
  9. - Panie doktorze, mam straszną sklerozę.- Od kiedy?- Co od kiedy?Może to niekoniecznie starość, ale męczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. dobre nie znałąm tego :) oj tak zdecydowanie może męczyć. To co z ziólkami?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ziółka są w użyciu. Pan Doktor stał się ostatnio wielkim fanem ziółek i obojętne, które z rodziny i z czym udaje się po poradę- dostaje gigantyczną listę ziółek. Mam w domu naprawdę Wielką skrzynię wypełnioną wielkimi torbami z ziołami. Każda torba jest opisana imieniem i porą dnia, bo ziółka są nocne i dzienne. Dzień rozpoczynam od ustawienia na gazie trzech garów, wsypuję stosowne porcje, pół godziny parzenia, rozlewam do termosów- oczywiście, każdy termos musi mieć inny kolor, bo inaczej jak poznać, które zioła są czyje, potem popijamy z obrzydzeniem przez cały dzień. Po południu znów ceremonia parzenia, żeby zdążyć z wypiciem przed nocą. Po domu snują opary odwarów, kot dostaje szału, bo w którychś nocnych ziółkach jest waleriana, domownicy- każde ze swoim kubeczkiem. Wariactwo kompletne. No. To tyle na temat ziółek. O skutkach na razie nie gadam, bo potrzebny jest czas. Długi czas. Coś było mówione o pół roku do roku. Nie wiem, naprawdę nie wiem, czy zdrowie fizyczne jest ważniejsze od psychicznego, bo każde pochylenie się nad tymi torbami powoduje, że skokiem przybywa mi lat i siwych włosów.

    OdpowiedzUsuń
  12. i wcale się nie dziwię. Ja z ziólek to tylko meliskę miętke i rumianeczek . Oj biedna Ty

    OdpowiedzUsuń
  13. nic nie piszą te blogery

    OdpowiedzUsuń
  14. I kto to mówi :) Piszą, na razie do szuflady, ale kto wie? Może opublikują. Jak odeśpią.

    OdpowiedzUsuń