- Czy w końcu dojedziemy nad to morze?!
Dojedziemy, słoneczko, co prawda były plany wizyty w Safari Parku z Wesołym Miasteczkiem, ale skoro nalegasz, to dojedziemy już dziś.
- Safaaaaari? To może jedźmy zobaczyć....
Słuszna decyzja. Morze nie zając, nie ucieknie. Namierzyliśmy Świerkocin, dojechaliśmy nawet.
- To tu? Na pewno?
Nosz kurde, nie wiem, czy na pewno. Chłop pędzi krówki poboczem, za nim podąża niewielki piesek, my w samochodzie, w sumie safari jest. Tylko ten park... Reklamy żadnej, ani po drodze, ani we wsi. Widać nie potrzebna, bo park w końcu się znalazł. Wstęp- stówa za trzy osoby. W cenie- tytułowe safari, można jeździć do bólu, nawet sto razy jeśli komuś się nie nudzi, małe zoo do zwiedzania piechotą i wesołe miasteczko (też można korzystać do bólu, czy raczej- do zerzygania).
Wesołe miasteczko jest śmieszne- stareńkie karuzele, które obsługuje jeden pan. Dzieci zbierają się, aż większość miejsc jest zajęta i jazda!
[onet_player v1="C21RM34j36" v2="" v3="" v4="1514244"]
- O rany, ale fajnie, jeszcze raz!
- O, jeszcze, jeszcze!
Pan za trzecim razem naprawdę dłuuuugo nie wyłącza. Dość. Szarańcza pędzi na następną karuzelę.
- O rany, ale fajnie, jeszcze raz!
I tak dalej, i tym podobnie. Zabawa była przednia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz