środa, 30 czerwca 2010

O polityce małe co nieco

Idą, nieprawdaż, wybory. Za kilka dni wybierzemy człowieka, który przez kilka następnych lat będzie kojarzony z naszym państwem.

Wybór, jaki jest, każdy widzi.

Każdy z nas, dorosłych Polaków ma prawo, powtarzam: PRAWO oddać głos na jednego z kandydatów. Bokiem mi wychodzi nawoływanie do spełnienia obywatelskiego OBOWIĄZKU.

Przeprowadzam ostatnio własne, prywatne sondaże, wśród znajomych i sąsiadów. Uderzyło mnie coś, czego dotychczas nie dostrzegłam przy żadnych wyborach, czy to parlamentarnych, czy prezydenckich, a mianowicie zacietrzewienie potencjalnych wyborców. Sąsiadka od czci i wiary odsądza moherowe berety głosujące pod dyktando proboszcza. Kolega wiesza psy na zdrajcach narodu i zaślepionym motłochu, który chce dopuścić do sprzedania ojczyny. Reszta reaguje podobnie, ekstremistycznie. Które z nich przeanalizowało życiorysy kandydatów, zapoznało się z osiągnięciami i porażkami, wsłuchało się w słowa, spojrzało w oczy, zastanowiło się, z kim prywatnie wolałoby robić interesy, a z kim usiadłoby przy kielichu? 

Czwartego lipca wybierzemy. Co stanie się, gdy wygra K.? Co będzie, gdy wygra K.? Czy sąsiadka i kolega będą w stanie wyciszyć emocje i uszanują wybór większości głosujących Polaków? Czy sąsiadka, kolega, matka, syn, zaczną mnie oceniać przez pryzmat dokonanego wyboru?

PRAWO wyboru. Tak mało i tak wiele.

Myśliwy, czy kociarz? Ojciec, czy bezdzietny? Żonaty, czy stanu wolnego? Faworyt Rydzyka, czy ulubieniec Wolnych Mediów?

Czymże byłoby życie bez kija wsadzonego w mrowisko?

Będę głosować na Jarosława Kaczyńskiego.

6 komentarzy:

  1. Dla mnie nie ma znaczenia, jakie ma poglądy mój sąsiad - nie lubię go za inne przywary, niż polityczne błędy:)Serio: tyle jest okazji, żeby się poczubić dla lubienia, że polityka nie jest już wcale potrzebna.U mnie nie stracisz sympatii, niezależnie, które K. wybierzesz:)Odnośnie opisanych przez ciebie emocji - też zauważam coś podobnego w kręgu znajomych, choć sam raczej się z nikim nie spieram.Mimo to jestem już moherem i zdrajcą oraz sprzedawczykiem w jednym, bo właśnie przyznaję każdemu prawo indywidualnego wyboru, a to - okazuje się - źle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak, wychodzi zawsze źle. Nie ma w ludziach za grosz tolerancji, nie wspominając o pobłażliwości, czy wyrozumiałości dla cudzych- być może- błędów. Nie zastanowi się podobno życzliwy bliźni nad moją racją, tylko na siłę usiłuje mi wtłoczyć własną, choćby te racje były podobne i wybory identyczne. Cieszę się, że Twojej sympatii nie stracę :) Przykro byłoby stracić ją z jakiejkolwiek przyczyny, a wybory prezydenckie szczególnie nie wydają mi się dobrym powodem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~zbyszekusowski30 czerwca 2010 17:10

    Ja też. Po raz drugi!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie, po dokonaniu osobistego wyboru powinnam głosować na kontrkandydata, ponieważ do tej pory zawsze bezbłędnie typowałam przegranych. Ale co tam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~zbyszekusowski30 czerwca 2010 21:51

    Ja raz wygrałem. Tymiński - Wałęsa. Ucieczka przed totalnym skretynieniem tego społeczeństwa. I ciekawostka ku wesołości : "chcemy waszego dobra - powiedział rząd. a ludzie, słysząc te słowa, przestraszyli się i zaczęli chować swoje dobra w bezpiecznych miejscach" I coraz częściej zachowuję sie jak przykazuje pan Młynarski, w tekściku "Róbmy swoje". Ale też coraz częściej wyświetla mi się powiedzonko mego ulubieńca. "Dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia" - Jaen Cocteau.Obyśmy byli w zdrowiu, moja dobra Jasminkowo.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Jaśminkowa1 lipca 2010 10:26

    Prawda! Wtedy ja też wygrałam :)Czyli już raz przyczyniłam się do prezydentury wielodzietnego, wąsatego gościa. Dobrego ojca, który stara się sowicie zabezpieczyć każde ze swoich wielu dzieci. I liczne wnuczęta, w końcu prezydentura trwa aż pięć lat. Mam dzieci, wiem czym to pachnie. W dodatku wbulwia mnie wielkopańska maniera i pogarda w oczach tego człowieka. Nie ma mowy, Bronek wypada.

    OdpowiedzUsuń