piątek, 14 stycznia 2011

Frajerwerki

Przed "imprezą" sylwestrową (w kapciach i przed telewizorem, choć u znajomych) kupiłam niewielką ilość sztucznych ogni. Dzieci lubią, ja nie, krakowskim targiem kupiłam takie, które wydawały się bezpieczne.

TOKIO 12 strzałów

Bóg jeden wie, dlaczego tak mi się uwidziało, podejrzewam, że ze względu na butelkę, która przecież, o zgrozo, mogłaby się przewrócić przy próbie wystrzelenia fajerwerku na patyku.

Znajomi oprócz rówieśnika mojego syna mają dwójkę maluchów, które powinny pójść spać nieco przed północą, toteż nasze pokazy zaczęły się przed dziesiątą.

Pierwszy wulkanik był piękny. Fontanna iskier, mało huku, czysta radość.

Drugie pudło łudząco przypominało toto na zdjęciu powyżej. Kosteczka została ustawiona pośrodku drogi, tak, żeby było daleko od domów, samochodów i ludzi, kolega ostrożnie i z daleka odpalił lont, po czym uciekł, żeby dać dobry przykład dzieciom.

Po pierwszym wystrzale kostka się przewróciła i zafundowała nam piękne widowisko. Jedna smuga poszła prosto pod nogi sąsiada, który akurat się napatoczył, następna w samochód, kolejna śmignęła koło chłopaków, powodując najpierw panikę, potem zachwyt, następna- znów sąsiad, który nie dość szybko się poruszał, potem już gdzie popadnie, ponieważ pudło z każdym strzałem kręciło się coraz żwawiej i strzelało, strzelało...

Chłopcy byli zachwyceni, zgodnie doszli do wniosku, że to był najlepszy sylwester w ich życiu. Czasem im zazdroszczę braku wyobraźni. My, żeby ochłonąć potrzebowaliśmy czasu. Czas to cenna rzecz. Pół godziny później- dzwonek do drzwi. Szczerze mówiąc myślałam, że to policja wezwana przez zestrzelonego sąsiada, ale nie. Życzliwa dusza przyszła poinformować, że płonie śmietnik. Zbyt szybko posprzątane fajerwerki dały czadu i śmieci się zajęły.

Po akcji gaśniczej kolega ciężko usiadł w fotelu, golnął lufę i mówi:

- Całe szczęście, że odpaliliśmy te ognie jeszcze w tym roku. Jaki rok, takie zakończenie.

W drzwiach samochodu mamy niewielkie zagłębienie, znajomi zaś są właścicielami sporej dziury w kuble na śmieci. Ale co tam. Nie było ofiar w ludziach, samochód parkujący obok kosza- pochodni nie spłonął, okna w sąsiednich domach nie zostały wybite, policja się nie zjawiła, a dzieci już wiedzą, że bywają rozrywki zbyt niebezpieczne, żeby warto było je powtarzać. Choć to ostatnie jest marną pociechą. Ilość głupot, które można popełnić jest nieskończona.

10 komentarzy:

  1. mój 15-sto latek tez ciułał pieniądze na fajerwerki...matko...dobrze, ze przezył wizje , jakie przed nim roztaczałam chcąć go odwieśc od tego...urwane rece to był pikuś...a Wy...cóż...delikatnie mówiąc: mieliście niezłe atrakcje...oby ten rok był mniej wystrzałowy

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy jest powód do wiwatowania, to można trochę zaryzykować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby był. Na razie się nie zapowiada, niestety. Właśnie się dowiedziałam, że chcą deportować rodzinę kolegi z klasy Kuby. Kurza twarz, jeśli istnieją porządni ludzie na świecie to są to właśnie oni! Wywieźli ich do Przemyśla, do ośrodka dla uchodźców, dziesięcioletni kolega mojego dziecka, który urodził się w Polsce, jest trzymany nieomal w więzieniu, z perspektywą pasania kóz przed rodzinną jurtą w Mongolii. Wykopałam topór wojenny, idę walczyć z urzędnikami, bo przecież takie rzeczy nie mogą się dziać w cywilizowanym podobno kraju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że powód do wiwatowania niebawem będzie, jeśli tak, to gotowam wywalić miesięczną pensję na nawet najbardziej podejrzane fajerwerki. Żeby tylko powód (patrz komentarz powyżej) był...

    OdpowiedzUsuń
  5. No przyznam nieprzystojnie, że sobie pochichotałem w trakcie czytania i mi wstyd, ale nie mogę się opędzić od wizji skaczących po całej posesji imprezowiczów, pierzchających przed kolejnymi rakietami :-) Scena jak z kreskówki :-) Normalnie pociesz się, że nic się nikomu nie stało, więc całość można rozpatrywać teraz wyłącznie w kategoriach rozrywkowych. A na przyszłość, no cóż, możliwe, że jakaś nauka z tego wypłynie :-) Mnie w każdym razie skutecznie zniechęciłaś do kupowania takich cudów - gdybym tak w przyszłości nagle nabrał na to ochoty, to sobie przypomnę tę historię :-)Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy moglibyśmy Ci jakoś pomóc w tej batalii?

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie jeszcze nie wiem, nie wiem, co możemy zrobić poza wysłaniem skargi do rzecznika praw obywatelskich, do rzecznika praw dziecka, prośby do wojewody małopolskiego i góry listów do ośrodka dla uchodźców...Dziś znajomi mają spotkanie z prawnikiem, może uzyskamy konkretne jakieś informacje, to dam znać. Może będę prosić o wysyłanie listów czy maili do wspomnianych instytucji, dowiem się po południu. W razie czego dam znać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ akcja wyglądała jak z kreskówki, wypisz wymaluj, wizje masz słuszne. Z całą pewnością umarłabym ze śmiechu, gdybym nie była taka przerażona. Paniczne biegi w różnych kierunkach, wyglądanie zza węgła, wrzaski, wszystko było :) Gdybyś jednak przymierzał się do puszczania tego diabelstwa, to pamiętaj, żeby każden jeden porządnie wkopać w śnieg, czy w ziemię, przydaje się również węgieł.

    OdpowiedzUsuń